czwartek, 5 stycznia 2017

Rozdział V

Przepraszam ogromnie za opóźnienie! Nie zabijcie mnie tylko, proszę... :( W tym roku matura i po prostu jestem zawalona wszystkim, mam nadzieję, że mi wybaczycie. W następnym rozdziale powraca Loki!


ROZDZIAŁ  V


- Co to za pytanie? - Broniłam się, spanikowana mierząc blondyna rozbieganym spojrzeniem. Ten jedynie westchnął ze smutnym uśmiechem; zupełnie jakby wiedział szybciej ode mnie, że właśnie tak zareaguję na to ultimatum.
- Ja albo... - Zaciął się, wykrzywiając usta. - Uh, Laufeyson. - Natychmiast odetchnął, zupełnie jakby wymawianie tego nazwiska sprawiało mu nie lada trudność.
Ogarnęła mnie nieuzasadniona złość. Dlaczego Kapitan Ameryka miał takie podejście do ludzi, którzy popełniali więcej błędów od niego? Mierząc Steve'a przeciągłym spojrzeniem, starałam się rozszyfrować jego myśli. Czy uważał, że każdy był gorszy od niego?
Zaraz, co ja robiłam? Pokręciłam energicznie głową, starając się wyrzucić tak absurdalne myśli z głowy. To wszystko musiało być żartem. Jak mogłam tak szybko zacząć osądzać mojego chłopaka? Po prostu nie wierzyłam we własne reakcje. No właśnie, czy nie przemawiał przeze mnie Loki? Czułabym jego wpływ na swoje myśli, gdyby właśnie przy nich grzebał?
- Nan, słyszysz mnie w ogóle? - Zmartwiony głos blondyna wyrwał mnie z rozmyśleń. Szybko zwróciłam swój wzrok znów na okolone gęstą linią rzęs oczy Kapitana Ameryki. Rogers uśmiechnął się rozczulony widząc moje zdezorientowanie. - Wyłączyłaś się na chwilę, skarbie. Pytałem, czy chcesz dostać więcej czasu do namysłu.
Uniosłam lekko kąciki ust, kiwając głową. Ten mężczyzna był tak kochany i dobroduszny... Jak mogłabym osądzać go o niechęć do kogokolwiek?! Bardzo martwiło mnie to, co robiłam swojemu chłopakowi. Nie zasługiwał na jakąkolwiek, najmniejszą nawet oznakę zlekceważenia.
Tak czy inaczej, potrzebowałam tego czasu. Powinnam była wziąć się za siebie już dawno temu i po prostu ustalić, który z tych dwóch niezwykłych mężczyzn byłby dla mnie lepszym wyborem.
Tymczasem Steve wstał z podłogi, posyłając mi ostatni, ciepły uśmiech.
W jego oczach widziałam jednak smutek.


***


Jak naprawić błędy przeszłości? Czy uda mi się cofnąć choćby część krzywdy, jaką za sprawą znajomości z Lokim zesłałam na swoich znajomych, ba, przyjaciół? Pokręciłam z rozpaczą głową, plącząc tym samym więcej włosów w zakończonej naostrzonymi szpikulcami szczotce.
- Ała! - Cofnęłam szybko rękę, wyrywając tym samym brązowy pukiel.
- Co ty wyprawiasz, maleństwo? - Clint jak cień wyrósł z ziemi zaraz obok mnie z ironicznym uśmieszkiem na wiecznie nieogolonej twarzy. Zastanawiało mnie jego wyczucie stylu. Dlaczego nosił zarost, który wyglądał na ledwo kiełkujący? Z pewnością nie dodawało to jego wyglądowi świeżości i elegancji. Bardziej od bohatera przypominał taniego złodziejaszka spod osiedlowego sklepu.
Speszyłam się lekko, odwracając się, by zamiast w lustrzanym odbiciu, widzieć Bartona własnymi oczami.
- Czy ja widzę rumieniec? No co, czesać się nie potrafisz? - Zachichotał przy tym pytaniu, wskazując na dowód mojej walki ze szczotką do włosów. Speszyłam się nieco mocniej, przyciskając przedmiot do piersi.
- Troszkę się zamyśliłam, już to naprawiam - wymamrotałam, przyklepując kłaki do ledwo widocznego łysego placka na głowie.
- Ktoś tu się nam starzeje - zażartował Tony, wciskając się w znacznie już ograniczoną przestrzeń łazienki. Westchnęłam tylko, starając się ukryć ubytek na głowie. Czy wszyscy Avengersi zamierzali teraz wpaść do mojego pokoju z niespodziewaną wizytą?!
- Chłopcy, błagam, odsuńcie się, nie ma tu nawet miejsca na wzięcie porządnego oddechu - wyjąkałam, odpychając znajdującą się najbliżej klatkę piersiową wysokiego blondyna. Strzelec puścił mi jednak oczko, podchodząc bliżej, przez co wpadłam na zlew. Jęknęłam cicho z bólu, posyłając Bartonowi niedowierzające spojrzenie.
- Serio? Chłopaki, powiecie mi w końcu o co wam chodzi? - Zapytałam ze słyszalną nutą zdenerwowania w głosie.
W odpowiedzi dostałam jednak konspiracyjne uśmiechy dwóch dorosłych już mężczyzn.
- Halo? Jesteście tam? Nie zrozumiałem treści wiadomości. O jakie "poważne zebranie" chodziło? - Głos niosący się z wnętrza mojej sypialni okazał się być zagubionym Brucem Bannerem, który ze zmarszczonymi brwiami wszedł do łazienki, zabierając nam jeszcze więcej miejsca.
- Jakie zebranie? - Kompletnie zdezorientowana zapomniałam o plamie łysiny na głowie, opuszczając rękę ze szczotką wzdłuż tułowia.
- A co ty masz na głowie? - Zapytał mnie ostrożnym tonem naukowiec, zsuwając powoli okulary na czubek lekko pulchnego nosa. Odwróciłam szybko wzrok, czując gorąco na policzkach.
- To teraz nieistotne. Najważniejsze w tej chwili jest to, moje dzióbaski, że zebraliśmy się tu wszyscy w bardzo ważnej sprawie. I nie, nie chodzi o ślub. Wręcz przeciwnie - ogłosił podniosłym tonem Stark. Miliarder zadarł do góry gęste brwi, uzyskując tym samym poważną, godną wielkiego lorda minę. - Ktoś tutaj ma problemy z naszym ulubionym rycerzem o szlachetnym sercu - mówiąc to spojrzał na mnie karcącym wzrokiem, po czym uniósł palec wskazujący i pokiwał nim do mnie jak rodzic karcący małe dziecko. Westchnęłam.
- Moje relacje ze Stevem nie są waszą sprawą, chłopcy - powiedziałam po prostu, zamierzając odwrócić się i wyjść z tej przeklętej łazienki.
- O nie, tu się mylisz - wtrącił się Clint. - Dobro zespołu jest naszą sprawą, a wasze problemy związkowe wpływają na nas wszystkich, więc...
- Nie mamy kłopotów związkowych - wtrąciłam szybko, zakładając ręce na piersi.
- Po minie żołnierzyka wnioskuję co innego.
- Nie wściubiaj nosa w nie swoje sprawy, Stark - warknęłam, próbując przepchnąć się między trzema mężczyznami. Zatrzymał mnie jednak, o dziwo, zazwyczaj najbardziej bezkonfliktowy Banner.
- Przykro mi, Nancy, musimy o tym porozmawiać - Bruce potarł głęboką zmarszczkę między brwiami, odwracając ode mnie wzrok, gdy zaczęłam zabijać go spojrzeniem.
- Nie ma tu niczego, o czym trzeba rozmawiać. Nie pasujemy do siebie i tyle. Rozstaniemy się, a Avengersi dalej będą wielką rodziną. Nie martwcie się, okej? - Marudnym tonem rzuciłam od niechcenia, zaczesując włosy do tyłu, by przykryć łysą plamę.
- Więc podjęłaś decyzję...
 Odwróciłam się nagle do tyłu, słysząc czwarty męski głos. Steve stał z lekko przygarbionymi ramionami, mierząc mnie głębokim spojrzeniem błękitnych oczu. Skinęłam powoli głową, patrząc na jego smutny uśmiech.
- O kurde bele! Zapomniałem, że nie wyłączyłem prostownicy! Musimy uciekać, prawda, chłopcy? - Stark złapał naukowca i łucznika pod łokcie, wyciągając ich w zaskakująco szybkim tempie z mojej łazienki. Znów westchnęłam.
- Przepraszam, chciałam powiedzieć ci w inny sposób - obwieściłam podłamanym głosem, siadając powoli na niedawno pościelonym łóżku. Steve nie przyjął niemej zachęty dołączenia do mnie- po prostu stał w tym samym miejscu, co kilka minut wcześniej. - Rozumiesz mnie? Wyjść na kolację, porozmawiać o nas...
- Zawiodłaś mnie. - Przerwał mi w pół zdania. Zdziwiona patrzyłam z szeroko otwartą buzią, jak zdjął rocznicową bransoletkę ode mnie i wyszedł z pokoju.
To nie był mój Steve.

12 komentarzy:

  1. Rozdział - SUPER!
    Cieszę się, że wróciłaś! I życzę powodzenia z maturą, oraz mam nadzieję, że do zobaczenia za niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. :) Dobry start na początek Nowego Roku ;) Uwielbiam tę momentami dziwną relację między Lokim a Nan.
    Pozdrawiam i życzę weny do kolejnych rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie sie poplakalam pod koniec... A ja nigdy nie placze...
    Fajnie ze wrocilas, bardzo mi sie podoba to jak delikatnie sugerujesz jaki wplyw ma Loki na relacje Nancy z innymi Avengersami... Niecierpliwie czekam na nastepny rozdzial, ktory mam nadzieje pojawi sie nieco szybciej niz ten ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Łooo, długo trzeba było czekać na ciąg dalszy, ale ja nie oceniam, matura to jednak zapełniacz czasu ;)
    Rozdział jest taki słodko-kwaśny, niby awaryjne zebranie męskiego grona mnie śmieszyło (i to jak! :D), ale decyzja Nan, że jednak rzuca Steve'a... Chociaż dla Lokiego? Hm xD Trudny wybór xD
    Życzę weny, czasu i nie wariuj tam przed maturą :3

    OdpowiedzUsuń
  5. O woow. Z jednej strony zakończenie mnie zatkało, a z drugiej... Uwielbiam Lokiego i jakoś mi pasowało, żeby był razem z Nancy XD
    Moim zdaniem ten rozdział wyszedł jak takie przygotowanie do następnego, i nie powiem, wyszedł bardzo dobrze.
    Życzę powodzenia i w pisaniu i w przygotowaniach do samej matury, trzymam mocno kciuki! c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj znalazłam twojego bloga, a już się zakochałam. Dawaj następny rozdzialik ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Where are you? Serio się pytam, bo dawno nie było żadnego rozdziału, a jestem pewna, że już po maturze XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Great goods from you, man. I've understand your stuff previous
    to and you are just too fantastic. I really like what you've acquired here, really like what you're stating and the way
    in which you say it. You make it enjoyable and you still
    care for to keep it sensible. I can't wait to read far more from you.
    This is really a great web site.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszyscy czekamy :) a mam nadzieję, że w wakacje pojawi się jakiś nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  10. No to teraz tylko czekać na kolejny rozdział :( Mam wielką nadzieję, że w te wakacje coś dodasz

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy tutaj jeszcze cokolwiek się pojawi? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Natknęłam się na to opowiadanie wczoraj o 22.00 i tak skończyłam o 1.00 XD C.U.D.O.
    Wrócisz do nas jeszcze, nie? Tak jak Loki, on zawsze wraca :)
    PF

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze- motywują mnie do dalszej pracy! <3