niedziela, 5 października 2014

Rozdział V

Witam moich kochanych czytelników, ściskam i całuję!
Dziękuję ślicznie za tyle miłych komentarzy, które wywołują uśmiech na mojej twarzy za każdym razem, gdy wchodzę na bloga.
Oto piąty rozdział, trochę się w nim dzieje. Niestety nie podoba mi się ta notka i z góry przepraszam za to, że jest taka nijaka... :/ Wygląd bloga jest już zmieniony, jak zapewne widzicie, z czego niezmiernie się cieszę. Zapraszam na mojego aska w razie pytań i ogólnie, jeśli ktoś chciałby ze mną porozmawiać:
ask.fm/rishowata

ROZDZIAŁ V

Siedziałam na łóżku, rzucając piłką tenisową o ścianę. Łapanie jej i pozbywanie się z moich rąk spowodowało, że wpadłam w swoisty trans, jednocześnie myśląc o wydarzeniach ostatnich dni. Od złożenia drugiego raportu nic się nie zmieniło. Loki już piąty dzień siedział zamknięty w pokoju, kombinując zapewne nad przejęciem władzy nad światem. Biedna staruszka opuściła dom, gdy zaoferowałam, że to ja będę gotować. Z początku było to trudne, bo Złodziej był wręcz pewny tego, że pragnę go otruć. Nie takie było jednak moje zadanie. Niestety... Nick stwierdził, że wyjątkowy kontakt cielesny z osobą, w której żyłach płynie magia, może na dłuższy czas zatrzymać jej przepływ. Nie za bardzo uśmiechało mi się dotykanie Lokiego, a co dopiero robienie tego, co zaproponował jednooki...
Dzień wcześniej padło jasne polecenie, w którym Furry zlecił mi wyciągnięcie od Laufeysona pewnej informacji, na której zależało T.A.R.C.Z.Y. Nie miałam pojęcia, jak dostać się do tego bezuczuciowego potwora i choćby sprawić, by się odezwał. Czasami miewałam dobre pomysły, jednak tego dnia musiałam siedzieć naprawdę długo, by choćby zdobyć się na odwagę. Postanowiłam, że najlepiej będzie wyprowadzić boga z równowagi i liczyć na to, że mnie nie zabije.
Tak więc stanęłam przed drzwiami, za którymi Asgardczyk zniknął prawie tydzień temu. Zapukałam w nie, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Stałam jeszcze chwilę, tupiąc nogą o wzorzysty dywan pokrywający wąski korytarz. Wyciągałam rękę, by nacisnąć klamkę i przejść przez drzwi, gdy przypomniało mi się, że magia Lokiego działa niezależnie od mojej mocy. A co, jeśli zabezpieczył drzwi jakimś wyjątkowo paskudnym zaklęciem?
Wolałam nie sprawdzać. Podrapałam się po głowie, myśląc nad sposobem dotarcia do kryjówki przestępcy, gdy wrota otworzyły się przede mną same.
Powoli. Z przerażającym skrzypnięciem. W środku panował mrok.
Przełknęłam ciężko ślinę.
- Halo? - postąpiłam powoli krok do przodu, czując, jak trzęsą mi się nogi. No pięknie, już wymiękałam.
Nie odpowiedział mi żaden głos, nic nie chciało mnie zabić (jak na razie), byłam więc nieco spokojniejsza, gdy wkraczałam do pokoju, rozglądając się dyskretnie, starając się wypatrzyć cokolwiek w tej ciemności.
Nagle drzwi za mną zamknęły się, a z rogu pomieszczenia błysnęło światło lampki nocnej. Zasłoniłam szybko oczy, odwracając wzrok i cofając się do wyjścia. Nie zdążyłam wydać z siebie żadnego dźwięku, przerażenie ścisnęło moje gardło i sprawiło, że serce pędziło jak szalone. Ten facet to świr!
- Bu. - odezwał się koło mojego ucha, sprawiając, że pisnęłam, odskakując w drugą stronę.
- Jesteś okropny! - krzyknęłam w przypływie odwagi, ciesząc się z tego, że adrenalina pozwoliła mi w końcu wyrazić własne zdanie bez obawy o własne zdrowie. - Tak cię to śmieszy?! - odpowiedział mi tylko cichy dźwięk przypominający szczekanie. Loki się śmiał. W pokoju zapaliło się światło, rozjaśniając jakoś kąty pomieszczenia, ukazując mi zwykłe meble i brak dziwnych lub podejrzanych przedmiotów. Bożek stał kilka metrów dalej, z trzęsącą się klatką piersiową i świecącymi od łez oczami. Skuliłam się na podłodze, uspokajając oddech. Widok śmiejącego się Lokiego nadal mnie przerażał, chociaż nie był aż taki zły jak obraz wściekłego Laufeysona. Byłoby ze mną coś nie tak, gdybym bała się jednego mężczyzny. Co prawda niezwykle niebezpiecznego, szalonego, nieobliczalnego, ostro szurniętego i posługującego się magią, ale nadal zwykłego mężczyzny. Odchrząknęłam, przyciągając wzrok bruneta, który zmrużył lekko oczy, podchodząc do mnie bliżej.
- Po co tu przyszłaś? - zapytał tylko, zapewne rezygnując znów ze swoich słownych gierek. Tak nawet było łatwiej. Nie musiałam zastanawiać się nad tym, co mu chodziło po głowie. Nie zraziła mnie ta bezpośredniość, gdy w głowie szukałam wymówki, kopiąc się mentalnie za brak przygotowania do rozmowy z szaleńcem z innej planety.
Niestety mój mózg ze mną nie pracował, zapewne dochodząc do siebie po tak dużej dawce przerażenia. Westchnęłam więc cicho, rzucając najgorszy powód, jaki mógł mi wpaść do głowy.
- Nudziło mi się. - Loki patrzył na mnie przez chwilę, gdy oceniałam swoje szanse na wyjście cało z tego pokoju. Zastanawiałam się, czy najpierw mnie zabije, a później odda Avengersom...
- Nudziło? - powtórzył tylko z nutą ironii, którą zdążyłam ledwo wyczuć, nim cała moja uwaga nie skupiła się na jego oczach. Były zbyt zielone, jakby siedziała w nich jakaś zaklęta moc...
- Tak, nudziło - zaśmiałam się nerwowo, znów tracąc panowanie nad myślami. - Siedzisz tu sam od tylu dni... Robisz coś ciekawego? - schowałam kosmyk włosów za ucho, patrząc zza okularów na mężczyznę, który powoli, krok po kroku, zbliżał się w moją stronę.
Naprawdę nie mogłam go zrozumieć. Z jednej strony mnie przerażał, z drugiej przyciągał do siebie w niewyjaśniony sposób. To z pewnością ta jego magia. Nie powinnam patrzeć mu w oczy, bo rzuci na mnie jeszcze jakiś urok i nigdy już nie będę tą samą nieudacznicą co wcześniej.
Speszona odwróciłam wzrok już któryś raz podczas mojej wizyty w jego pokoju, a właściwie pomieszczeniu, które sobie przywłaszczył, jak cały ten dom. Zaczął mnie boleć brzuch, gdy stanął kilka kroków ode mnie. Górował nade mną zdecydowanie, wyglądając niezwykle mrocznie, sprawiając, że zimna kropla potu spłynęła mi po karku i plecach, znikając gdzieś w okolicy krzyża. Chciałam wyjąkać, żeby odszedł, na nic innego nie było mnie akurat stać, nie wtedy, gdy znów bezmyślnie spojrzałam w jego oczy.
Zaśmiał się znowu, siadając naprzeciwko mnie i zaplatając śmiesznie nogi.
- Właśnie zastanawiam się nad tym, co robisz z moją głową. - odpowiedział, odbierając mi zdolność samodzielnego myślenia. Otworzyłam szerzej oczy, cała się trzęsąc. W jego głosie nie wyczułam urazy, ani żadnych ostrzejszych nut. Brzmiał, jakby prowadził ze mną normalną konwersację. Wyglądał jak normalny mężczyzna, który nie ma złych zamiarów, podczas gdy ja myślałam, że zaraz zemdleję. Oparłam głowę o ścianę, odchylając ją lekko do tyłu. Czekałam na jakąś odpowiedź, wyjaśnienie słów, jakie padły z ust kłamcy. Czy on chciał mnie wykończyć psychicznie? Jak do tej pory szło mu świetnie.
- Z twoją głową? - powtórzyłam ostatnie słowa Lokiego, odzyskując głos. Brzmiałam jak wystraszone dziecko. Nie czułam się wcale lepiej, gdy mierzył mnie wzrokiem. Spojrzenie miał uważne i mądre, sprawiające, że traciłam oddech.
- Przy tobie moja magia słabnie.
- Och. - tylko tyle byłam w stanie wykrztusić, podczas gdy Laufeyson wstał i odszedł spokojnie do drugiego kąta pokoju, siadając wygodnie na łóżku.
Odzyskałam oddech, podczas gdy kłamca bawił się poduszką. Ułożył ją sobie na kolanach i ciągnął za rogi, próbując wygładzić pomiętą poszewkę.
Myśli zalały moją głowę. Czyli jednak jakoś działałam na czarodzieja. Mogłam to wykorzystać, żeby stłumić jego magię, gdy Avengersi przypuszczą na niego atak. Miałam jeszcze dwa tygodnie, w ciągu których miałam dowiedzieć się jak najwięcej, później moi przyjaciele mięli odzyskać mnie i zabrać w jakieś bezpieczne miejsce z dala od tego pokręconego kosmity. Dwa tygodnie. Czternaście dni z osobą, która przerażała mnie bardziej niż wszystko inne. Z postacią nieobliczalną, której zamiarów i myśli nie znałam. Mogłam tylko podejrzewać, co siedzi w jego głowie.
Tymczasem Loki zaprzestał zajmowania się poduszką i odwrócił twarz w moją stronę. Szybko spuściłam wzrok, przestrzeżona wcześniejszymi doświadczeniami.
- Dlaczego tak się dzieje? - spytał spokojnie, starając się do mnie dotrzeć. Nie mogłam mu odpowiedzieć, bałam się, że spojrzę mu wtedy w oczy i wszystko wyjawię. To, jaka jest moja misja i to, jak bardzo mnie przeraża. Pokręciłam tylko głową, spuszczając wzrok na moje ręce, którymi ciągnęłam materiał za dużego swetra znalezionego w którejś z szaf.
- Nie wiem. - odpowiedziałam cicho, czując ogarniające mnie we wnętrzu gorąco, które z każdą chwilą rosło. Płuca wręcz paliły mnie, odbierając możliwość nabrania oddechu. Jęknęłam, zwijając się bardziej na moim miejscu, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego Loki mi to robi. Czy aż tak wielką przyjemność sprawia mu zadawanie bólu innym?
Dusiłam się, starając się nabrać choć trochę powietrza, czując na policzkach łzy, które w porównaniu z moją rozgrzaną skórą były niezwykle zimne. Obraz przed oczami wirował, kształty rozmazywały się i tylko to jedno pytanie trzymało mnie na skraju przytomności.
Dlaczego?
- Przestań! - krzyknęłam słabo, zaciskając dłonie w pięści, jednocześnie osuwając się po ścianie.
Ból nagle ustał. Natychmiast nabrałam haust powietrza, niemal się nim krztusząc. Podniosłam wzrok na Laufeysona, który patrzył na mnie, zaciskając usta w cienką linię. Otarłam łzy, mierząc go spojrzeniem, w którym krył się niemy wyrzut.
- Dlaczego kazałaś mi przestać? - zapytał tylko, chowając płonące dziwną zielenią ręce za plecami. Nie mogłam zrozumieć jego pytania. To chyba oczywiste, że chciałabym żyć, prawda?
- Jesteś chory, Loki - wydyszałam tylko, masując dłonią obolałe gardło.
Nie mogłam go rozgryźć. Był miły, później próbował mnie zabić... Nie miałam nawet siły bać się go. Coś we mnie  pękło, gdy patrzył tymi zielonymi oczami prosto w moje, czerwone od płaczu. Chyba dopiero zauważył moje łzy, które nadal lały się po policzkach. Patrzył na nie przez chwilę, po czym wstał i machnął ręką, otwierając drzwi, które znajdowały się zaraz obok mnie. Drgnęłam, gdy uderzyły o ścianę, odbijając się od niej z głośnym hukiem.
- Wyjdź. - odwrócił się do mnie plecami i wstał, zamierając w wyprostowanej pozycji. Chciałam coś powiedzieć, dodać cokolwiek o tym, jak bardzo go nienawidzę, ale wydarzenie, które dopiero co miało miejsce, zbyt dosadnie przypominało mi o gniewie boga. Wstałam powoli, chwiejąc się na nogach, ruszając powoli korytarzem. Klatka piersiowa nadal mnie bolała, miałam trudności z oddychaniem, gdy powoli, krok po kroku zmierzałam w stronę pokoju, podpierając się o ściany holu.
W końcu dotarłam do sypialni i opadłam bezwiednie na łóżko, zaciskając oczy, nim z mojego gardła wydobył się bezgłośny szloch. Przycisnęłam twarz do pościeli, krzycząc z całych sił w poduszkę, która tłumiła dźwięki rozpaczy.W głębi duszy cieszyłam się z faktu, że nie udało mi się wykonać zadanie Nicka Furry'ego.
Nigdy w życiu nie pocałowałabym Lokiego Laufeysona.

11 komentarzy:

  1. " Przy tobie moja magia słabnie." <--- To mi brzmi jak tekst na podryw xD
    Świetny rozdział. Nie mogłam się oderwać, Loki coraz bardziej mnie zaskakuje, świetnie oddałaś jego charakter, jestem pod wrażeniem. Życzę weny i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Loki jest po prostu... eh... no nie mam słów.
    Kocham go. Może mnie przetrzymywać, zgadzam się :P.
    Pięknie go kreujesz, jestem w szoku za każdym razem.
    Rozdział bardzo mi się podoba, wcale nie jest nijaki. ^^ Cofnij to słowo.
    Życzę dalszej weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka jest świetna. Podobnie zresztą jak każda poprzednia. Pięknie napisane. Z wielką przyjemnością przeczytałam ten rozdział i już czekam na kolejny.
    Pozdrawia Anka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś sie tu zmieniło....xD
    zawsze zmiany grafiki mnie tak rozpraszają, ze nie wiem co sie dzieje xD
    ok zabieram sie za czytanie

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj trafiłam tu przez koleżankę i bardzo dobrze podoba mi się twoje opowiadanie i styl pisania.Ogólnie śliczny szablon.Bardzo fajnie się czyta
    Pozdrawiam Lupin
    Ps.Wpadnij czasem do mnie ;)(blog dodany do polecanych)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps.Zapraszam na nowy rozdział http://capitan-america-age-of-heros.blogspot.com/2014/10/ii-koci-rycerz.html

      Usuń
  6. Bardzo cudowny i świetny rozdział :)
    Piszesz super, aż chce się czytać :)

    mlwdragon.blogspot.com
    darykhyrezis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobry. Jestem twoją nową czytelniczką, której zabrałaś serce. Twoje opowiadanie jest świetne. Strasznie mi się podoba. W stu procentach oddałaś charakter Lokiego, jako złego Boga :D . Zabieram się za czytanie kolejnych rozdziałów, które zgram sobie na komóreczkę i poczytam do snu. :D
    Jeśli chciałabyś zajrzeć do mnie to zapraszam http://requiem-nemezis.blogspot.com/
    Pozdrawiam LadyKiitsune

    OdpowiedzUsuń
  8. Pocałować? POCAŁOWAĆ?! Ja bym brała X'DDDD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze- motywują mnie do dalszej pracy! <3