Dziękuję przepięknie za coraz więcej wyświetleń i komentarzy! Naprawdę dajecie mi niezłego kopa i dzięki Wam mam jeszcze chęć pisać. :) Oto nowy rozdział, w którym zbyt wiele się nie dzieje, jest jednak w miarę długi, także może nie będzie z nim aż tak źle ;D Macie jakieś pytania lub propozycje? Piszcie śmiało, odpowiem na każdy komentarz. :)
ROZDZIAŁ VIII
To był szalony dzień. Zaraz po aresztowaniu przestępcy zostałam przetransportowana do siedziby T.A.R.C.Z.Y., w której byłam przesłuchiwana aż do wieczora.
Oczywiście wyśpiewałam wszystko, od intencji Lokiego zaczynając, na jego wybuchach złości kończąc. Nie czułam się dobrze z tym, że tak dokładnie spowiadałam się z ponad tygodnia mojego życia. Wiedziałam jednak, że jeżeli chcę być wierną agentką, muszę współpracować. Opowiedziałam nawet o naszym planie, dzięki któremu udało mi się oszukać Laufeysona i uciec mu. Nick słuchał wszystkiego w ciszy, od czasu do czasu kiwając głową. Czułam się jak wtedy, gdy pierwszy raz spojrzałam w jego skupione na mnie oko- gdy oznajmił mi, że jest dla mnie miejsce w grupie superbohaterów, których szanowałam i skrycie podziwiałam.
Po przesłuchaniu byłam tak zmęczona, że nie zarejestrowałam faktu, iż Kapitan Ameryka przez całe te godziny mojej spowiedzi stał za drzwiami i czekał. Byłam mu dozgonnie wdzięczna za to, że zawiózł mnie do naszego wspólnego domu. Już w przedsionku wpadłam na pobudzonego Thora, który od otrzymania wieści o złapaniu jego brata, nie mógł usiedzieć na miejscu. Przeprosiłam go i zmęczonym głosem oznajmiłam, że nie mam już siły odpowiadać na dalsze pytania. Bóg odszedł przygaszony do swojego pokoju, rzucając na pożegnanie smutne "dobranoc". Było mi naprawdę przykro, że go tak potraktowałam, ale w tamtej chwili ledwo trzymałam się na nogach.
Usiadłam na sofie w salonie, i przysięgam, tylko na chwilę zamknęłam oczy...
- Choll, wstawaj. Thor wraca na Asgard. - głos Natashy wyrwał mnie z krainy, w której nie mogłam uciec przed spojrzeniem zielonych oczu. Zerknęłam niespokojnie na Romanoff, która ostrzyła jeden z moich noży, obracając go co jakiś czas, by podziwiać blask odbijającego się w nim światła. Patrzyła na mnie kątem oka, zupełnie ignorując świat znajdujący się dalej niż metr od niej.
Gdy zauważyłam boga piorunów, który okręcał swój młot, trzymając go za trzon, dotarło do mnie, co powiedziała rudowłosa.
-Jak to wraca? - spytałam głupio, zrywając się z kanapy. Niestety zaplątałam nogi w koc i w ostatniej chwili spadłam na ziemię. Huk zwrócił uwagę Rogersa, który towarzyszył naszemu pozaziemskiemu przyjacielowi.
Poderwałam się z ziemi i podbiegłam do blondyna.
- Co z Lokim? - spytałam głosem pełnym emocji. Nie mogłam pogodzić się z myślą, że ten niebezpieczny mężczyzna mógłby dalej znajdować się w tym samym mieście, ba!, na tej samej planecie, co ja.
- Popełnił on zbrodnie na waszej planecie, musi więc zostać na niej osądzony. Jest mi naprawdę przykro, Nancy Choll. Sprawy Asgardu wzywają mnie, muszę opuścić Midgard i udać się...
- Wiemy, wiemy, królewno. Leć do swoich psiapsiółek i wycałuj je ode mnie - do rozmowy dołączył się Stark, który pojawił się znikąd. Objął Thora ramieniem, puszczając mi oczko.
Rozśmieszyła mnie poważna mina syna Odyna.
-Tak uczynię, Tony Starku. Żegnajcie przyjaciele. - odszedł kilka kroków, po czym wzniósł swój młot do nieba.
- I tyle go widzieliśmy. - skwitował miliarder, odwracając się plecami do miejsca, na którym jeszcze chwilę wcześniej stał Asgardczyk. - To kto się ze mną napije?
***
Leżałam na plecach, patrząc na sufit mojego skromnego pokoju. Cisza zaczynała mnie męczyć.
Zaczynałam żałować, że nie przełożyłam mojego planu wydostania się z kryjówki Lokiego na później. Gdy byłam z nim, przynajmniej coś się działo. Umierałam z nudów po tygodniu spokoju. Naprawdę miałam ochotę wyrwać się z tych czterech ścian i zrobić coś szalonego.
Z coraz większym zainteresowaniem patrzyłam na okna. Co by było, gdybym skoczyła?
Oczywiście skończyło się na tym, że po prostu jadłam więcej budyniu. Nigdy nie byłam rozrywkowym człowiekiem. Nie potrafiłabym posłuchać się swoich myśli i po prostu zaszaleć.
Brakowało mi zimnych spojrzeń Tashy, mrukliwego Clinta, kąśliwych uwag Starka i nawet tej cichej obecności Bannera, prawie niezauważalnej, ale wciąż obecności. Jedyną osobą, która została w naszym domu i faktycznie się w nim pokazywała, był Steve. Dziękowałam mu za to, że potrafił zagadać mnie i kontynuować rozmowę na głupi temat tylko po to, żebym nie czuła się samotna. Bruce siedział gdzieś w tej plątaninie ścian i korytarzy, zapewne pracując nad czymś, lub ćwicząc samokontrolę. Tony zajął się firmą, która przechodziła gorsze chwile, podczas gdy dwójka agentów po prostu gdzieś zniknęła. Zapomniałam już, jak to było rzucać się na mały stolik do kawy tylko po to, by chwycić pilota szybciej od innych.
Przez te siedem dni zdążyłam naprawdę zatęsknić za życiem z innym. I chociaż byłam typem samotnika- brakowało mi drugiej osoby.
Kolejny raz przekręciłam się na posłaniu, szukając wygodniejszej pozycji do kontynuowania moich rozmyślań. Nim zdążyłam wrócić myślami do spraw rozważanych przed chwilą, przed oczami stanął mi obraz Lokiego. Tego boga oszustwa, który patrzył na mnie morderczym wzrokiem. Z zarzutem, z chęcią zemsty. Od razu zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak obchodzą się z nim agenci T.A.R.C.Z.Y..
Pewnie wiele przecierpiał... Zasługiwał na to, czułam to, przecież sama byłam świadkiem jego chorych zachowań, w których na darmo szukać można było człowieczeństwa... Jednak coś mnie gryzło. Dlaczego on tak łatwo dał się oszukać? Po co zgadzał się na mój plan? Aż tak zależało mu na zdobyciu sześcianu?
Podrapałam się po nosie, siadając w końcu na łóżku. Nie było mi wygodnie, wstałam więc, podchodząc do okna. Po plecach przeszedł mnie nagle dziwny dreszcz. Niepokój wybuchł we mnie w jednej chwili, gdy wyczułam obcą obecność tuż za moimi plecami. Jak to się stało, że nie usłyszałam kroków? Przecież z moim rewelacyjnym słuchem zakradnięcie się do mnie w całkowitej ciszy było niemożliwe...
To mogła być tylko jedna osoba.
- Tęskniłaś?
- Laufeyson. - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić, nim w mgnieniu oka z ciężko bijącym sercem obróciłam się w jego stronę. Wyglądał przerażająco. Nadal nosił ziemskie ubrania, przez co nie przypominał aż tak bardzo szurniętego kosmity. Jego kruczoczarne włosy swobodnie opadały na ramiona, swoją strukturą przypominając fale rwącego się w stronę ziemi wodospadu. Poczułam drżenie własnych kolan, gdy przejechał palcem po moich ustach. To było naprawdę rozpraszające. Wodził wzrokiem po mojej twarzy, nim powoli, zabierając rękę z mojego ciała, uniósł powieki.
- Powinienem cię zabić. - powiedział tylko, znów kierując wzrok z moich oczu na szyję. Miejsce, które obrał sobie za cel obserwacji, piekło żywym ogniem. Po chwili czułam w tamtym miejscu jedynie kojącą moc jego zimnych jak lód palców.
- Jak uciekłeś? - zapytałam. Nie mogłam zrozumieć, jak udało mu się pokonać te wszystkie zabezpieczenia, zwiać Nickowi i znaleźć się tu, w moim pokoju, pod moim oknem, cóż, teraz na moim łóżku. Nie skomentowałam jego zachowania. Patrzyłam na smukłą postać, która rozłożyła się wygodnie na moim materacu. Nie mogłam się poruszyć. Dlaczego w tamtej chwili nie bałam się śmierci? Cały tydzień dawałam sobie radę ze świadomością, że on gdzieś tam jest i tylko czeka na to, żeby na swój okrutny sposób okazać mi :"wdzięczność" za wpakowanie go w łapy grupy obcych mu ludzi. Czy właśnie nie śmiertelnikami gardził najbardziej? Śmieszyło mnie to, że w tamtej chwili potrafiłam myśleć jedynie o tym, że jakoś nie spieszy się z zabiciem mnie.
Gość uniósł się leniwie na poduszkach, rzucając mi przelotne spojrzenie, nim z dziwnym uśmieszkiem rozpoczął swoją historię. Stałam jak sparaliżowana pod tym przeklętym oknem, nie mogąc nawet wezwać pomocy. Nick, głupku! Uciekł ci jeden z najbardziej niebezpiecznych więźniów, szukaj go!
- Przez te siedem dni prowadziłem swoiste... Obserwacje. Dowiedziałem się wystarczająco dużo na interesujący mnie temat. Podziękowałem twoim przyjaciołom za ich fatygę i gościnność... - tu zaśmiał się z pogardą, mierząc mnie wzrokiem. - Przyszedłem się pożegnać. - dodał już ciszej.
- Pożegnać? Nie zabijesz mnie? - zapytałam, patrząc szeroko otwartymi oczami na śmiejącego się uprzejmie bruneta.
- Nie będę tracił na ciebie czasu, śmiertelniczko.
- Przecież cię oszukałam.- moje zdziwienie nie miało granic. Wciąż nie mogłam pojąć, dlaczego ten kosmita chce darować mi życie. Przysunął się bliżej krańca materaca, przywołując mnie gestem dłoni.
Podeszłam powoli, wciąż szeroko otwierając oczy. Nie potrafiłam odnaleźć się w tej komicznej sytuacji.
- Mnie nie da się oszukać, Midgardko. - rzucił z drwiną, łapiąc między palce jeden ze swobodnie zwisających kosmyków moich włosów. Zamarłam w jednej chwili, tracąc oddech. - Chciałbym , żebyś coś dla mnie zrobiła.
- S-słucham?! - pisnęłam nieco za głośno, przez co rzucił mi karcące spojrzenie. - Nie będę twoją zabawką, już mnie nie więzisz, jestem wolna! - chciałam wyszarpać się z jego uścisku, uciec i nie wracać, zatrzymało mnie jednak jego spojrzenie.Tyle nienawiści, tak wyraźna zapowiedź długiego cierpienia... Tom wszystko uwięzione w zieleni jego tęczówek... Nie potrafiłam nie bać się tego szaleńca, to po prostu było niemożliwe.
- Nie, nie, nie - zacmokał z udawanym żalem. - Należysz do mnie, Midgardko. Jesteś moja odkąd cię porwałem. Widzę, że jeszcze się nie nauczyłaś. - na chwilę odebrało mi dech. Przerażenie zniknęło całkowicie, ustępując miejsca niewyobrażalnej złości.
- To chyba ty się nie nauczyłeś, kłamco! - długi monolog o tym, jaka to jestem samodzielna, silna i jak to żaden przestępca nie będzie ograniczał mojej wolności przez swoje widzimisię, został przerwany przez zimną dłoń na mojej szyi. Palce Laufeysona sukcesywnie odbierały mi tlen. W jednej chwili stałam przyciśnięta do ściany, czując się naprawdę malutka przy pochylającym się nade mną z furią w oczach bogiem.
- Nie. Nazywaj. Mnie. Tak. - ledwo słyszałam szeptane słowa, skupiając wzrok i całą swoją uwagę na jego zaciśniętej szczęce. Mogłam myśleć tylko o jednym. Kiedy w końcu umrę? - A teraz idziemy. - pociągnął mnie za ramię w stronę drzwi, które jak na zawołanie stanęły przed nami otworem. Szarpałam się na wszystkie strony, zapierając się nogami i rękoma. Czułam się lepiej, uwolniona spod jego przytłaczającego spojrzenia. Odzyskałam głos, dzięki czemu darłam się wniebogłosy, starając się wezwać pomoc. Niestety byłam sama i dobrze o tym wiedziałam. Banner wyjechał gdzieś nad ranem, zostawiając nam jedynie kartkę zapisaną jego równym pismem. Steve natomiast biegał po parku, ćwicząc swoją i tak dobrą kondycję. Ta przerażająca cisza przerywana jedynie moimi krzykami musiała rozbawić Lokiego, gdyż śmiał się naprawdę głośno.
A co z kamerami? Przecież były wszędzie...
Dopiero przy salonie zauważyłam wszystkie te urządzenia powyrywane, leżące w jednym stosie poplątanych kabli.
Skubany się przygotował.
- Puszczaj ją natychmiast! - znajomy głos przywrócił mi nadzieję na uwolnienie się od szalonego kosmity. Kapitan Ameryka, w mokrej jeszcze koszulce, ze sterczącymi na wszystkie strony włosami, stał w progu naszego mieszkania i mroził boga wzrokiem. Uśmiechnęłam się mimowolnie na jego widok. Mój wybawca.
Loki rzucił mi krzywe spojrzenie, zupełnie jakby nie był zadowolony moimi myślami. Po chwili w pomieszczeniu słychać było prychnięcie boga.
- Coraz bardziej mnie rozbawiacie, nędzni Midgardczycy. - pogarda w jego głosie odebrała mi chęć uśmiechania się do Rogersa. Jeden ruch ręki wystarczył, by sławny Kapitan Ameryka leżał nieprzytomny pod ścianą po uderzeniu w nią z głuchym hukiem. W jednej chwili zalała mnie jeszcze większa fala wściekłości.
- Co mu zrobiłeś?! - pisnęłam, wyrywając się w stronę skrzywdzonego przyjaciela. Co dziwne, Laufeyson nie powstrzymał mnie, przez co upadłam na kolana kilka metrów dalej. Dotarłam do blondyna, od razu obracając go na plecy i próbując ocucić, klepiąc w policzek. - Stevie... - szepnęłam nerwowo, znów tracąc panowanie nad własnym głosem. - No wstawaj... - widok jego niebieskich oczu był najszczęśliwszym widokiem, jakiego mogłam się spodziewać tego dnia. Kompletnie zapominając o czyhającym się za moimi plecami przestępcy, przytuliłam się do przyjaciela, chłonąc jego bliskość.
- Nancy... - przejechał dłonią po moim policzku, ścierając niezauważone przeze mnie łzy. Zaśmiałam się nerwowo. Dźwięk kroków przerwał tę chwilową sielankę. Poderwałam się w jednej sekundzie na nogi, w drugiej obracając się i wyjmując schowany w bucie nóż. Rzuciłam go w stronę Lokiego, który nawet nie spodziewał się walki z mojej strony. Nie mogłam uwierzyć, że próbowałam skrzywdzić tego boga. Świadomość słabości Kapitana, który wciąż leżał za mną obudziła we mnie chęć walki i obrony bliskich.
Jak zahipnotyzowana patrzyłam na ostrze powoli wdzierające się między mięśnie Asgardczyka. Kłamca zacisnął zęby, warcząc jak zwierzę, po czym wyszarpał przedmiot ze swojego ramienia. W jego stronę leciała już kolejna broń, tym razem kierując się w stronę drugiej strony ciała. Bóg jednak obronił się przed moim atakiem, posyłając w moją stronę mój własny nóż. Złapałam go w locie, zastanawiając się, dlaczego ten kosmita oddaje mi broń.
- No dalej, pokaż, na co cię stać, żałosna istoto. - na te słowa zwęziłam oczy, patrząc ze złością w zielone tęczówki. W tamtej chwili czułam się jak wtedy, gdy otwieram pustą lodówkę,w której jeszcze chwilę temu znajdował się MÓJ budyń.
Bez zastanowienia pchnęłam nożem, polegając jedynie na wyćwiczonych ruchach i własnej intuicji.
,,- Tęskniłaś?" Tak tęskniłam, bardzo tęskniłam!
OdpowiedzUsuńLoki taki zły, taki cudownie okropny, taki pociągający... Kocham sceny z nim. Do tego szykuję się pojedynek! No, no, jestem ciekawa, bardzo ciekawa jak go opiszesz i oczywiście jak to się skończy.Bardzo lubię Nancy, ale mam cichutką nadzieję, że Loki ją pokona i porwie... Jestem okropna, naprawdę okropna.Ale oczywiście bardzo kibicuję głównej bohaterce, jest niezwykła.
Czekam na następny, bo ten tak szybko minął... Mi się wydaje krótki :(
Pozdrawiam!
Jesteś kochana! :D
OdpowiedzUsuńZobaczymy, jeszcze nie wiem, co z tą Nancy zrobić ;)
Również pozdrawiam
ohh... Loki^^ Po prostu odjęło mi mowę. On jest cudowny, wspaniały, taki arogancki, taki bezczelny, że się rozpływam. :) kreujesz go nieziemsko...nic tylko się zakochiwać xD
OdpowiedzUsuńChylę czoła, jestem pod ogromnym wrażeniem, jak zawsze.
Czekam oczywiście na więcej, już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam! :*
Mam właśnie wrażenie, że ten mój Loki jest jakiś taki naciągany ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie, pozdrawiam również <3
Eh, wczoraj napisałam taki piękny, owiewający chwałą Twój rozdział komentarz, a blogger postanowił, że zrobi mi na złość i go usunie -.-
OdpowiedzUsuńDziś już napiszę w skrócie, lecz wiedz, że wszystkie moje myśli były bardziej rozwijane.
Tak więc, za Lokim nie da się nie tęsknić XD Zwłaszcza Twoim. Jest taki idealny, tajemniczy... taki jakk być powinien. Co też Loki planuje z Nancy?
I jak mogłaś go skrzywdzić? XD
Jedno jest pewne, nuda w świecie Choll się skończyła XD
Pozdrawiam,
Viv
Naprawdę uwielbiam Lokiego, dlatego z takim zapałem go opisuję. Cieszę się, że komuś jego kreacja się podoba, to dobrze, może nie idzie mi aż tak źle :)
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam :3
Wow! Niezle:) Jestem tu pierwszy raz i bardzo mi się podoba:) zaskoczylo mnie ze chciała zabic Boga i tak jak główna bohaterke to, ze oddal jej nóż. Co będzie dalej? Tak cudnie opisalas tą sielanke <33 Az poczulam się jak ona...
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepna Cześć :)
miloscwczasachapokalipsy44.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że wciąż ktoś nowy odnajduje tego bloga- to naprawdę dodaje mi energii :D
UsuńDziękuję ślicznie, naprawdę staram się przy pisaniu nie zatrzymywać co chwilę, tylko po prostu pisać to, co akurat czuję- może dlatego rozdziały są tak różne emocjonalnie :)
Pozdrawiam serdecznie :3
Łeeeee no akcja idzie równo c; Co do tego noża to chociaż mogła go poharatać heh Rozdział uważam za jak najbardziej udany i czekam na kolejny z niecierpliwością wymalowaną na twarzy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lupin
No ,no, no... Akcja coraz bardziej się rozkręca. :D To mi się podoba. :D Świetnie piszesz. Podoba mi się to, że rozdziały są takie długie. Inni to nabazgrają kilka zdań na miesiąc i to wszystko. A Ty - mimo że rzadko dodajesz wpisy - wkładasz w nie mnóstwo starań i uczuć. To widać na pierwszy rzut oka. :D Oby tak dalej! :D
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie na nową recenzję. :)
http://www.maagia-ksiazek.blogspot.com
Jejku, aj te moje zaległości, w każdym blogu to samo, gamoń ze mnie, muszę spiąć pośladki i zabrać się za czytanie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to chce Ci powiedzieć, że jestem z Ciebie dumna, już na samym początku zaciekawiłaś mnie ale muszę przyznać, że od tamtego momentu piszesz jeszcze lepiej. To piękne, że się rozwijasz, mam nadzieję, że w przyszłości przeczytam Twoją książkę, a potem osobiście poznam jej autorkę :)
Pozdrawia Anka. ;)
Dlaczego kobiety zawsze lecą na niegrzecznych chłopców??? Co oni takiego w sobie mają, że rezygnujemy dla nich z dobrych i ułożonych mężczyzn i wybieramy właśnie ich : bezczelnych i aroganckich. Loki, Loki, Loki *_* rozmarzyłam się :)
OdpowiedzUsuńAkcja z nożem, hmmm czuję chyba niedosyt, tak wiem, podła jestem :)
Pozdrawiam i mam nadzieję, że zrobisz nam czytelnikom prezent na święta w postaci nowego rozdziału :)
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Hehe, ach ta fascynacja Lokim :D
OdpowiedzUsuńAle jest spoko, też go lubię :D
Rozdział bardzo treściwy, nie doszukałem się błędów, także weny na następne notki :)
darykhyrezis.blogspot.com
Ejj ja tu czekam na kolejny rozdział! Kurczee.... Noo dawaj go szybko ;p a tak przy okazji to Wesołych świąt <3
OdpowiedzUsuńhttp://miloscwczasachapokalipsy44.blogspot.com/
Rozdział po prostu boski... W takich momentach cieszę się, że mogę od razu czytać następny.
OdpowiedzUsuńW życiu nie spotkałam się z tak dobrze napisaną i poprowadzoną postacią Lokiego.
Po prostu wow na sali <3
1. Chciałabym by Loki pojawił się w moim pokoju <3
OdpowiedzUsuń2. "Nick, głupku! Uciekł ci jeden z najbardziej niebezpiecznych więźniów, szukaj go" Hah XD
3. "Należysz do mnie, Midgardko. Jesteś moja odkąd cię porwałem." Chciałabym "należeć do niego" <3
4. Wróćmy do "-Tęskniłaś?-", tak bardzo!
5. Chciałabym być tak blisko Lokiego
Twój Loki jest niepokojący i trochę go nienawidzę, ale w sumie podoba mi się, jak go piszesz. I tak shipuję Nancy z Kapitanem <3 Nancy i Kapitan <3333
OdpowiedzUsuńpozdro, latrans
http://zimni-ff.blogspot.com