sobota, 11 lipca 2015

Rozdział XVI


PRZEPRASZAM ZA TEN POŚLIZG! Ogromnie mi przykro, pisałam ten rozdział ponad miesiąc... To nie dlatego, że nie miałam czasu, wprost przeciwnie, mogłabym napisać kilkanaście takich rozdziałów, bałam się jednak, że nie spełnię Waszych oczekiwań. Na nic lepszego w tej chwili mnie nie stać i chyba nie napisałabym tego rozdziału inaczej.
Przepraszam za zakończenie, dodatkowo uprzedzam, że za kilka rozdziałów pożegnamy się z tą historią. Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie. ;)
Całusy!
(KLIK)--> Mój nowy blog!


ROZDZIAŁ XVI


- Hej, Nana - zaczepił mnie Steve, gdy siedzieliśmy wraz z wyraźnie pogrążonym we własnym świecie książki Lokim na salonowej kanapie.
Mruknęłam równie cichym głosem, przełączając kanał w telewizorze przed nami, zachęcając bohatera do rozwinięcia zdania.
- Jak wy, no wiesz... Śpicie razem i w ogóle? - Pytanie zabrzmiało naprawdę niepewnie, prawie tak cicho, że ledwo je usłyszałam. Odłożyłam powoli pilota, drapiąc się po głowie.
- Czy śpimy razem? - Powtórzyłam dla pewności. Gdy blondyn pokiwał twierdząco głową, zalała mnie fala gorąca z powodu zdenerwowania. Nie miałam żadnego pomysłu na to, co powiedzieć, by nie zdradzić faktu, iż tak naprawdę magiczna moc kajdanek była jednym wielkim kłamstwem. Przełknęłam ciężko ślinę, chrząkając, próbując zabić jakoś głuchą ciszę przerywaną jedynie dźwiękiem przewracanej strony książki. - Nie, no co ty, Steve, to magiczne kajdanki. Można je rozciągnąć. - Wymyśliłam w końcu, gratulując sobie wiarygodnej odpowiedzi.
W żadnym wypadku nie chciałam okłamywać przyjaciół, a zwłaszcza Kapitana, który od wprowadzenia się Laufeysona prawe w ogóle nie spędzał ze mną, to znaczy z nami, czasu. Problem tkwił w tym, że już tak bardzo zapędziłam się w tym całym oszustwie, że nie widziałam sposobu na odkręcenie tego. Tak więc domownicy wierzyli, że ja i bożek byliśmy nierozdzielną parą najbardziej różniących się osób. Kontrast między nami naprawdę dało się bez problemu zauważyć: podczas gdy ja garbiłam się i unikałam kontaktu wzrokowego, mężczyzna stał prosto i pewnie, z wyzwaniem patrząc na każdego, kto odważył się pojawić w tym samym pomieszczeniu co on. Poza tym staliśmy po oddzielnych stronach kreski dzielącej nasz świat na dobry i zły, prawda?
- Oh, naprawdę? Więc dlaczego ciągle za tobą chodzi? - Mruknął z wyraźnym oburzeniem Rogers. Czy niebieskooki był na mnie zły? Nie mogłam do tego dopuścić, przecież był najbliższą mi osobą...
Poza tym ktoś musiał kryć Lokiego. Lokiego i mnie, oczywiście. Lokiego, mnie i moje kłamstwo.
- Stevie... - Jęknęłam przepraszająco, wydymając dolną wargę. często robiłam tak, gdy coś przeskrobałam. Chłopak zawsze się wtedy śmiał i mówił mi, że wyglądam jak szczeniaczek.
Tak było i tym razem.
- Jak bardzo można wydłużyć te kajdanki? Chciałbym ci coś pokazać - powiedział mi na ucho, pochylając się bliżej. W jednej chwili poczułam się naprawdę niekomfortowo z Lokim po mojej drugiej stronie. Choć kanapa z pewnością była duża i spokojnie mieściliśmy się na niej w trójkę tak, że zostawało sporo wolnej przestrzeni, poczułam, że się duszę.
- Ja, um... - Mamrotałam, odsuwając się od ciała Steve'a. Może to śmieszne, ale był zdecydowanie zbyt ciepły, dziwnie obcy w stosunku do chłodu asgardzkiego bożka, do którego przywykłam.
- Radziłbym ci nie zabierać jej gdzieś daleko, jeśli chcesz, by moja magia była przez nią blokowana. - Drgnęłam, słysząc czającą się w tych słowach groźbę długiej i bolesnej śmierci. Dlaczego Loki nie mógł być choć trochę milszy?!
Zdenerwowałabym się gdyby nie fakt, że interwencja kłamcy uratowała mnie przed kolejnym oszustwem. Zerknęłam przepraszająco na przyjaciela, który zaciskał tylko wargi.
Wiedziałam, że nie przyznałby zielonookiemu racji nawet, gdyby zgadzał się z jego opinią. Kapitan Ameryka był osobą, która widziała wszystko tylko w dwóch kolorach. W jego oczach coś mogło być jedynie albo białe, albo czarne.
Dlatego tak bardzo bałam się ujawnić przed nim moje kłamstwo. Steve uznałby, że pomagam wrogowi i znienawidziłby mnie. Nie dostrzegłby, że nagięcie prawdy było jedynym sposobem, jaki znalazłam, by ich wszystkich chronić, i jeśli w zamian za to miałam być przykuta do bożka kolejny tydzień- byłam gotowa zrobić to dla przyjaciół.
- Cóż, w takim razie może pokażesz mi to, gdy wymyślimy sposób na kajdanki? - Zapytałam z wielkim entuzjazmem, który musiałam z siebie wręcz wycisnąć. Blondyn uśmiechnął się delikatnie, podnosząc rękę by poczochrać mnie po włosach. Zaśmiałam się, tym razem naprawdę szczerze, strącając jego dłoń. Kochałam takie chwile.
- Pójdę się przejść.
Nie protestowałam, gdy ubrany w przylegającą do ciała szarą koszulkę i tego samego koloru dresy mężczyzna wstawał z kanapy. Pomachałam mu, szczerząc się głupio.
- Dziękuję - mruknęłam, łapiąc znów pilota i szukając jakiegoś ciekawego kanału. Nie chciałam być niegrzeczna i ignorować pomocy Lokiego, za którą naprawdę byłam wdzięczna.

***

Pierwsza misja, w której brałam udział (niestety przykuta do Lokiego) miała miejsce kilka dni później.
Grupa naukowców została napromieniowana w trakcie pracy nad nowym rodzajem broni jądrowej i potrzebowano kogoś, kto jak najszybciej odwróciłby działanie promieniowania gamma.
Banner nadawał się idealnie do tego zadania. Nie było jednak do końca pewne, czy "nie wyjdzie z niego ogórek w trakcie pracy"- jak to powiedział Stark- wysłano mnie więc do niego wraz z Laufeysonem .
Bożek nie sprawił żadnych problemów, współpracował i nawet nie narzekał, co było dla mnie wielką niespodzianką, a dla Nicka Fury'ego powodem do wysłania go z resztą Avengersów na kolejną misję.

W dzień moich dwudziestych drugich urodzin Thor wrócił na Ziemię. Wydawał się bardzo zmęczony, gdy zdejmował z pleców czerwoną pelerynę, po chwili odkładając również swą jedyną broń. Przytuliłam się do niego mocno, ciągnąc równocześnie bruneta. Odynson przygarbił się bardziej, zauważając go. Bracia wymienili się spojrzeniami.
Cały dzień próbowałam wydobyć od Lokiego powód przygnębienia blondyna. Mężczyzna jednak milczał- musiał być równie przygnębiony z tego samego powodu. Nie brałam nawet pod uwagę opcji, że bożek nie znał przyczyny zmartwień gromowładnego. Przecież Loki wiedział wszystko!
Reszta domowników wydawała się widzieć krzywy uśmiech Asgardczyka, nie rozmawiali jednak o tym. Steve postanowił, że przygotuje kolację dla wszystkich z okazji powrotu Odynsona. Od razu wyrwałam się z propozycją pomocy. Rogers był zachwycony.
Wraz z zielonookim ruszyliśmy do kuchni, by rozpocząć przygotowania do wieczornego posiłku. Roznosiłam z bożkiem talerze i sztućce, gdy blondyn trudził się wyjmowaniem składników do kanapek z lodówki.
- Co ty taki milczący, hm? - Zapytałam Lokiego, szturchając go ramieniem, byle tylko coś odpowiedział. Reakcją z jego strony była tylko kwaśna mina i krzywe spojrzenie spod ściągniętych brwi. Wzruszyłam ramionami, wzdychając. Nie tak wyobrażałam sobie ten dzień. W dodatku nikt nie złożył mi życzeń, co nieco mnie dobiło. Liczyłam na jakąś niespodziankę wieczorem, łudziłam się, że może domownicy udają, że zapomnieli o tej dacie, ale tak naprawdę straciłam w to wiarę, gdy mijali mnie tak obojętnie. Wiedziałam, że to w pewnym sensie wpływ włóczącego się za mną na każdym kroku bożka, ale on mieszkał z nami wszystkimi już tyle, że każdy powinien przyzwyczaić się do otaczającej go ponurej aury.
Weszłam do kuchni, po drodze mijając Steve'a, który uparcie twierdził, że przed kolacją musi jeszcze coś zrobić. Z pomieszczenia należało już przynieść jedynie szklanki, mimo to byłam w kiepskim nastroju. Stanęłam na palcach, sięgając po naczynia ustawione wewnątrz przeszklonej szafki, ale jak na złość były za wysoko. Skakałam trochę, wydając z siebie idiotyczne dźwięki, wciąż jednak brakowało mi kilku centymetrów. W końcu nie wytrzymałam i tupnęłam nogą, zaplatając ręce na piersi i wydymając dolną wargę.
- Zachowujesz się jak dziecko - stwierdził Laufeyson, sięgając i podając mi kubki.
- Sam nie jesteś lepszy - prychnęłam. Brunet westchnął cicho, odkładając naczynia na blat, o który opierałam się jednym biodrem.
- O co ci teraz chodzi? - Zapytał z pretensją w głosie, gdy obrzucał mnie wojowniczym spojrzeniem. Nie obchodziło mnie to, czy zaraz wywołam między nami kłótnię, byłam naprawdę poirytowana.
- Cały dzień boczysz się na wszystkich, Thor nawet nie chce z tobą rozmawiać, w dodatku wszystko idzie nie tak, oni zapomnieli... - Przerwałam, biorąc drżący oddech. Potarłam dłonią zmęczone oczy, rzucając stojącemu naprzeciwko mnie mężczyźnie poważne spojrzenie. - Nie tak to powinno wyglądać. Żałuję, że się tu pojawiłeś, Loki. - Laufeyson patrzył na mnie bez drgnięcia powieką. Analizował przez chwilę moje słowa, przełykając ślinę. Patrzyłam na ruch jego jabłka Adama.
- Uciekłem z więzienia. Mój braciszek zniknął właśnie po to, by zdobyć zgodę na uwolnienie mnie. To naprawdę zabawne, że mimo wszystko chce wypaść na dobrodusznego księcia litującego się nad zwierzętami - zaczął arogancko. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale Loki nawet się tym nie przejął, ciągnąc swoją wypowiedź z wyraźną ironią w głosie. - Znając mojego tatusia, który wpakował mnie do tej odseparowanej od świata zewnętrznego celi, wygodne miejsce w Asgardzkim więzieniu już na mnie czeka. 
- Loki, to...
- Nie martw się. Już niedługo zniknę z waszego życia, tak jak tego chciałaś - rzucił kwaśno, łapiąc szklanki w obydwie dłonie i ruszając w stronę jadalni tak szybko, że prawie przewróciłam się na jego plecy.
- Loki... - Chciałam coś powiedzieć, ale brunet nawet nie zareagował. Złapałam swoje przedramię, ciągnąc je mocno w swoją stronę, czując ból,  gdy kajdanki wrzynały mi się w nadgarstek. Laufeyson zachwiał się, odwracając się wreszcie w moją stronę, by zgromić mnie spojrzeniem. Nie pozwoliłam mu na to jednak,  mocno napierając swoimi wargami na jego. Liczyłam na cokolwiek, mógł mnie nawet odepchnąć, nie spodziewałam się jednak, że nadal będzie stał wyprostowany, z naczyniami w dłoniach. Poczułam się dziwnie, odsunęłam się więc niepewnie, patrząc na bożka z niemym pytaniem w oczach.
- Wysyłasz mi mylne sygnały - powiedział tylko, z powrotem idąc w stronę jadalni.
Tym razem nie miałam odwagi się mu sprzeciwić.

***

Gdy siedzieliśmy już wszyscy dookoła bogato zastawionego stołu, rozmawiając o wydarzeniach ostatnich dni i wybuchając głośnym śmiechem od czasu do czasu,mogłam wyłączyć się całkowicie, by przemyśleć moje zachowanie.
Dlaczego obietnica zniknięcia mojego największego problemu nie napawała mnie już takim optymizmem? Co czułam do Laufeysona? Po co w ogóle zachowywałam się jak totalna małolata, całując go? To chyba oczywiste, że cały czas bawił się moimi uczuciami, jak to zazwyczaj robił ze wszystkim innym, prawda? Ten mężczyzna był bożkiem kłamstw, do jasnej cholery!
Jak mogłam dać mu się oszukać, omotać się wokół jego palca?!
Z głębokiego zamyślenia wyrwało mnie imię obiektu moich refleksji.
- Drodzy przyjaciele, przybyłem znów na waszą planetę, by sprowadzić mojego brata na Asgard, który został ponownie osądzony, włączając w dawne winy szkody, jakie wyrządził na Midgardzie.
Wyraźny smutek w głosie Thora poruszył mnie dogłębnie. Nienawidziłam, gdy ktoś mi bliski był przybity.
Odynson przywodził na myśl słoneczko, które nigdy nie przestawało emanować ciepłem i bezpieczeństwem. Niestety z jakiegoś powodu chmury zmartwień przesłoniły radość piorunowładnego.
- Mamy jednak problem związany z kajdankami. Żeby je zdjąć, będę musiał użyć Mjölnira, gdyż na magiczne więzy zadziałać może jedynie magiczne narzędzie. 
Skinęłam głową. Nawet nie próbowałam zaprzeczyć własnemu kłamstwu, niedługo wszystko i tak miało się skończyć. 
- Mam nadzieję, że pozwolisz mi rozkuć was po posiłku.
Nagle ogarnęła mnie panika. 
Po kolacji? Miałam stracić Lokiego po kolacji?!
Rzuciłam mu szybkie spojrzenie. On musiał coś zrobić, musiał... Szatyn również patrzył w moją stronę. Wpatrywałam się w te jadeitowe tęczówki jeszcze chwilę, nim przerwało nam chrząknięcie.
Byłam pewna, że ktoś zauważył tę intymną chwilę i zebrani wokół stołu domyślili się, co czuję do bożka. Okazało się jednak, że Banner, najstarszy w naszym towarzystwie, wstał, odsuwając uprzednio krzesło, by złożyć mi życzenia.
- Wszystkiego najlepszego, Nancy. - W tamtej chwili czas dla mnie stanął. Moje myśli zaprzątał tylko Lokilokiloki... 
Nieobecna myślami przyjmowałam do wiadomości ciepłe słowa Avengersów, którzy przytulali mnie lub klepali po ramieniu, kolejno odchodząc lub wręczając drobne prezenty  w moje drżące dłonie. Steve uścisnął mnie jako ostatni, kładąc pudełeczko na stole, ratując mnie tym samym przed wypuszczeniem innych paczuszek. 
- Hej, mała, nie płacz... - Powiedział rozczulonym głosem, kciukiem ścierając łzę z mojego policzka. Uśmiechnęłam się do niego, mówiąc, że to nic takiego.
W końcu tylko traciłam bezpowrotnie mężczyznę, w którym się zakochałam.

32 komentarze:

  1. No tego to się nie spodziewałam!
    Masz ode mnie ochrzan za tą nieobecność! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko *_*
    tak bardzo kocham Twoje opowiadanie.
    Znalazłam je wczoraj i połknęłam w jeden wieczór.
    Twój Loki jest taki prawdziwy. W końcu jest bożkiem kłamstw, a nie słodką istotą. A mimo to jest taki... AH! Tylko chciałoby się rzucić w jego ramiona ^^
    Więc zakochałam się dzięki Tobie w Lokim jeszcze raz.
    Czekam na następny i życzę duuuuużo weny ;)
    ps Końcówka poprzedniego rozdziału to cud, miód i orzeszki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah ten Loki... Zakochanie się w nim jest tak bardzo absurdalne ale nie niemożliwe - zatem w ogóle nie dziwię się Nancy :)
    Rozdział jak zwykle świetny choć koniec mnie totalnie zmiażdżył . . . to boli . . .
    Na szpilkach czekam na kolejny wpis - mam nadzieje, że stanie się to szybciej niż dotychczas ☺
    Bardzo gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo *.* Brak słów...naprawdę świetne, powiem nawet, że warto było tyle czekać <3 Nigdy nie myśl, że nie spełnisz czyichś oczekiwań, nieważne co byś napisała i tak to kocham :D
    A czy mogę wiedzieć ile zostało jeszcze rozdziałów do zakończenia? I czy planujesz inne opowiadanie związane z Lokim? Bo chyba nie przeżyje bez twojego bloga ;<
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze coś napiszę, kto wie? Nie wiem tylko, czy dam radę pociągnąć tę tematykę...
      Obecnie zajmuję się drugim blogiem: http://ham-school.blogspot.com/
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Nie spodziewałam się, że napiszesz tak szybko po tym jak odkryłam tego bloga. Ale dzięki. Opowiadanie świetne no i troszeczke zaskakujące. Loki taki świetny *wzdycham* XDD
    Prosze cię, nie możesz kończyć tego pisać. To jest zbyt...idealne. Pisz duuuużo CX
    Weny życzę i liczę na nowy rozdział w niedługim czasie

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się! A już serio zdziwiłam się gdy Avengersi zaczęli składać życzenia, myślałam że naprawdę zapomnieli bo w końcu byli na nią źli... No a cóż co do końcówki. Hmm... Mnie najbardziej ciekawi co tak naprawdę czuje Loki? W końcu to bóg kłamstw i po nim nigdy nic nie wiadomo :)
    Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No i Nancy jawnie przyznała sama przed sobą, że Loki to dla niej ktoś więcej... Nieźle! Ciekawe, jak to się dalej potoczy... Aż nie wiem, co napisać w takim szoku jestem. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na dalszy ciąg. Mam nadzieję, że koniec nastąpi trochę później niż za kilka rozdziałów...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. No nareszcie kolejny rozdział! Super jak zwykle. I ta końcówka, no to poprostu takie smutne i jednocześnie cudowne. I nadal niewyjaśnione uczucia Lokiego.Błagam pisz następny rozdział bo ja tu umieram z ciekawości. Pozdrawiam i życzę dużo weny!:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uh..Kilka godzin czytania jednak na coś sie zdało i powiem że solidne opowiadanie piszesz.Postać Nancy na początku nie przypadła mi do gustu ale po przeczytaniu większej części opowiadania widze , że jest nieźle zbudowana i napisana i Loki heh to jest gość.

    Jakbyś miała krótke 5 min zerknij na moje wypociny.

    http://dynamicznezmiany.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne opowiadanie, połknęłam je w jeden dzień :-)
    Cudownie zbudowane postacie. Wielowymiarowe i głębokie. A w twoim Lokim to się chyba zakochałam :-)

    Gdybys miała chwilę zapraszam też do mnie, może się spodoba :-)
    www.swiatzakreconej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny blog *-*....
    Czekam na nexta
    Wixsa

    OdpowiedzUsuń
  12. Smutny koniec. Wyobrażam sobie, co czuje Nancy, wiedząc, że może stracić Lokiego. Mam nadzieję jednak, że do tego nie dopuścisz :). Liczę, że wszystko dobrze się ułoży.
    Czekam na kolejny rozdział, dużo weny Ci życzę i pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  13. I patrz ile masz komów. Teraz nie możesz nas zostawić. Rozdział jak zwykle świetny, choć bardzo smutny. Nie pozwól im się rozdzielić. Nie teraz...
    Pierożek pozdrawia i życzy weny w tym temacie...

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuje i mam nadzieje ze niedlugo znow sie cos pojawi bo opłacało sie czekac💖

    OdpowiedzUsuń
  15. Nadrobiłam wszystkie rozdziały <3 Niezłe ff, kilka zwrotów akcji naprawdę mnie zaskoczyło i zryło mi mózg. Loki... wolę go w innym wydaniu (nie cierpię dominujących facetów w opkach!!!), ale przynajmniej konsekwentnie trzymałaś się swojej wizji.
    Czekam na kolejny rozdział <3
    pozdro, latrans
    http://zimni-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Cóż, może zacznę od pochwał. Jak pewnie wiele razy już tutaj zaznaczono, kreacja Lokiego jest godna podziwu - postać naprawdę przypomina tę, którą znamy z filmów. Avengersi też dadzą się lubię, choć odbiegają od tamtego wizerunku, co mnie bardzo cieszy, bo oryginalnie ta zbieranina jest dla mnie jedną wielką parodią. Sama Nan również przypada mi do gustu, raczej nie popadasz w marysuizm, za co należą się brawa. Również fabule nie mam nic do zarzucenia, bo wszystko trzyma się kupy i jest logiczne, a historia wciąga. Wciąga również Twój sposób pisania; jest naprawdę przyjemny w odbiorze, przez co opowiadanie szybko się czyta. Zwroty akcji są niespodziewane i zaskakujące, a historia nie jest nudna. Ogółem: gratulacje.
    Błędy się pojawiają, ale nie na tyle, żeby raziły. Sądzę, że te nieliczne, które są obecne, wynikają głównie z nieuwagi. Warto jednak, żebyś zwróciła uwagę na pewną nieścisłość - wcześniej zostało podane, że Nan ma dziewiętnaście lat, a tu nagle wyskakujesz z dwudziestymi drugimi urodzinami. Proponuję poprawić to, no chyba że (w co wątpię) Loki przebywa z nimi już od trzech lat.
    Nie rozumiem też, dlaczego zaznaczasz pogrubieniem dialogi - do tego służą myślniki.
    Pozdrawiam i życzę Weny,
    Fran

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za tak wnikliwy komentarz i czas poświęcony na jego napisanie. Błędy się pojawiają, walczę z nimi cały czas, niestety nie zawsze mam szansę zauważyć je i poprawić, gdy piszę na tablecie.
      Dziękuję ślicznie i również pozdrawiam. :)

      Usuń
  17. Hejka! Dopiero trafiłam na twojego bloga,ale muszę ci powiedzieć znaczy napisać , że to najlepszy blog o Lokim jaki czytałam <3 Świetni oddałaś jego charakter i osobowość oraz cały ten cały cud, miód za który go kocham *O* Świetnie opisałaś uczucia Nancy oraz jak zmieniają się względem Lokiego ^^ Swoją drogą też bym chciała być tak do niego przykuta *O* Wtedy bym chyba umarła ze szczęścia *_* Piszesz cudownie i niesamowicie , kocham tego bloga. Ale z tej całej fangirlowej paplaniny masz zrozumieć, że MASZ TALENT DZIEWCZYNO ! I przez ciebie zakochałam się w Lokim po raz drugi <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za tyle komplementów. <3
      Ten blog jest dla mnie jak dziecko- troszczę się o niego i patrzę, jak grono czytających rośnie. Uwielbiam opinie nowych osób o całej tej historii. ^^
      Jeszcze raz wielkie dzięki i pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  18. Kochana wybacz , że tak późno dodaję komentarz, ale brak czasu mnie dobija. :(
    Więc tak.... uwielbiam twoje opowiadanie. Jak pewnie już wiele razy czytałaś najbardziej podoba mi się w tym wszystkim Loki i jego cyniczność oraz złośliwość.
    Rozumiem, że Nancy boi się wyjawić prawdy. Ale czy nie mogła pójść z tymi kajdankami do Fury'ego i wszystko wytłumaczyć? Komplikacje, komplikacje i jeszcze raz komplikacje :D Poza tym właśnie brakuje mi rozwinięcia uczuć Nany do Lokiego. Tak naprawdę ani razu nie wspomniała o niczym głębszym do bożka. Jedynie, że przechodziły ją dreszcze gdy ją dotykał, ale zapewne byłoby tak z każdą kobietą :D
    Rozczulił mnie Stevie. Od zawsze był moim numer jeden w całych Avengersach. Ale ewidentnie widać, że coś czuje do Nancy. Zaciekawiło mnie również to, że napisałaś w komentarzu pod rozdziałem 15, że planujesz rozwinąć jego wątek. I ma nas on zaskoczyć :D Nie mogę się już doczekać ♥
    Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że szybciutko dodasz nowy rozdział ♥
    Lora ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział ;) Zapraszam do mnie Rozpisana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetne <3 Kocham to opowiadanie :)
    Masz we mnie stałą czytelniczkę :)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Anna-medium

    OdpowiedzUsuń
  21. Masz talent to trzeba przyznać! Mam nadzieje, że szybko dodasz nowy rozdział! Już nie mogę się doczekać ^_^!!! A ta cała historia jest... awww *_*.
    Pozdrawiam i weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Masz talent.!! Tylko nie kończ tego tak szybko! Mam nadzieje, że nie długo pojawi sie nowy rozdział ;-), chyba o nas nie zapomniałaś? :-D. A i ta cała historia jest.... awww *_*
    Podziwiam i weny życzę ^_^

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej! Świetne opowiadanie. Wpadłam na nie przypadkiem i przeczytałam całe od razu:-) nie mogę doczekać się kontynuacji! Szkoda ze planujesz wkrótce je zakończyć, bo na prawdę dobrze się czyta historię tej dwójki :).

    OdpowiedzUsuń
  24. Wbrew pozorom, wciąż tu jestem, mam przeczytane, jedynie komentarza nie potrafię skleić.
    I oczywiście, czekam na następny rozdział, okropnie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  25. jeeeeeeszcze, po prostu chcę jeszcze :D
    życzę weny i czekam na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Halooooo, kiedy kolejny rozdział? :')

    OdpowiedzUsuń
  27. RISH!!!JA CIEBIE BŁAGAM , KIEDY KOLEJNY ROZDZIAŁ BO JA TU ZEJDE PO PROSTU JEŚLI BĘDĘ MUSIAŁA TAK DŁUGO CZEKAĆ ! :'( / Vicky

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie skazuuj nas już ta te cierpienia oczekiwania ;_;

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze- motywują mnie do dalszej pracy! <3