piątek, 26 września 2014

Rozdział IV

Witam Was, kochani! Naprawdę dziękuję za te piękne słowa i liczę na to, że spodoba Wam się także ten rozdział, który oddaję w Wasze ręce. :)
Napiszcie, jak oceniacie postać Lokiego. ;3

ROZDZIAŁ IV

Szumiało mi w głowie, gdy zmęczona uchylałam powieki. Do moich oczu nie docierał ani jeden promyczek światła. Wokół unosiła się gęsta cisza, którą przerywało tylko miarowe kapanie wody na podłogę. Gdzie byłam? Naprawdę łatwo było wywnioskować, że gdzieś pod ziemią. Lodowate powietrze, które mnie otaczało i mokra plama jakiejś cieczy pod moją dłonią, na której wspierałam się, lekko podparta o zamszoną ścianę, przywoływały mi na myśl obraz obskurnego lochu, w którym kiedyś trzymało się przestępców. Tylko dlaczego się tam znajdowałam?
- Jest tu kto? - Zapytałam bezmyślnie, wydobywając z siebie bardziej cichy pisk niż zbitkę słów, nim dotarło do mnie, co stało się przed moim przebudzeniem. Przypomniał mi o tym tępy ból w boku, gdzie znajdowała się teraz zabrudzona krwią szmatka. Więc to w tym zamoczyłam rękę...
Wzdrygnęłam się lekko na wspomnienie ostatnich wydarzeń. Misja przechwycenia asgardzkiego boga nie powiodła się i to właśnie dlatego obudziłam się w tak nieciekawym miejscu. Zastanawiało mnie jedynie, co się dzieje z pozostałymi i gdzie podziewa się ten parszywy...
- Wstawaj. - Odwróciłam głowę w stronę hałasu, natychmiast przesuwając się na czworaka pod ścianę, chcąc jak najdalej uciec od Laufeysona. Śledziłam go przerażonym wzrokiem, gdy podchodził do mnie powoli krok po kroku, z parszywym uśmieszkiem na wąskich ustach. Miałam ochotę złamać mu nos, ale moje osłabienie i paniczny strach przed bogiem nie ułatwiały mi tego zadania.
Loki stanął dwa metry przede mną, patrząc na mnie uważnie. Górował nade mną i najwyraźniej mu się to podobało, bo nie przestawał się uśmiechać.
- Odejdź - powiedziałam już spokojniejszym głosem, rozpoznając w nim ciche drżenie.
Jego śmiech wywołał grymas złości na mojej twarzy.
- Myślisz, że dam sobą pomiatać, nędzna mieszkanko Midgardu? Jesteś moją zakładniczką. Wstajesz, kiedy ci każę, śpisz, kiedy ci każę i jesteś mi posłuszna, bo jeśli nie... - W tym miejscu przerwał swą przemowę, delektując się ostatnimi słowami, które jeszcze nie dotarły do moich uszu, a które siedziały w jego głowie, dając kłamcy więcej pewności siebie. - Porozmawiamy inaczej. 
Odwróciłam wzrok od jego twarzy i zabrałam zakrwawioną rękę z ziemi, opadając ciężko na ścianę, jęcząc cicho z bólu, odgarniając brudną dłonią włosy z czoła. Podniosłam wzrok, mierząc pozaziemską istotę zabójczym, przynajmniej w moim mniemaniu, spojrzeniem.
- Nie posłucham się ciebie - wydusiłam, siląc się na odwagę. W jego oczach było coś, co naprawdę mnie przerażało. Miałam wrażenie, że zaraz pochyli się nade mną i usłyszę odgłos zderzania się skóry ze skórą, gdy z pełnym zadowolenia uśmieszkiem wymierzy mi policzek. Nic takiego się jednak nie stało. Zacisnęłam mocno powieki, gdyż traciłam siły z powodu utraty dużej ilości krwi. Obraz rozmazywał się, tworząc mozaikę kolorów. Loki był teraz zielono-czarną plamą na tle innych plam. A może to już nie był on...
- Ah, ci midgardczycy... Wszyscy tacy słabi... - Pełen wyższości głos sprowadził mnie na chwilę na ziemię, po czym znów zaczęłam dryfować w tylko sobie znanym kierunku.

***

- Obudź się. - Znów uchyliłam powieki, tym razem notując przyjemne ciepło, miękkość materaca i brak bólu. Sytuacja była tak odmienna od poprzedniej, że chwilę nie mogłam zebrać myśli, przyzwyczajając się do niej.
- Gdzie jestem? - Pozwoliłam sobie na szybkie spojrzenie w jego stronę. Nosił zielony kostium, który wyglądał niezwykle zabawnie. Nie było mi jednak do śmiechu. Musiałam jak najszybciej uciec temu parszywemu kłamcy, który ośmielił się porwać jedną z Avengersów i przytrzymywać ją z tylko sobie znanego powodu.
- Daleko - odpowiedział tajemniczo, przechodząc na drugą stronę pomieszczenia. Rzuciłam na nie okiem, zauważając beżowe ściany i meble z ciemnego drewna. W niewielkim pokoju znajdowało się też okno zasłonięte teraz przez koronkowe firanki. Gdy Laufeyson stanął do mnie tyłem, wykorzystałam tę chwilę i zerwałam się z łóżka, biorąc w rękę pierwszy przedmiot, jaki znalazł się w zasięgu mojego wzroku. Już po chwili w powietrzu szybował budzik, który zderzył się ze ścianą, zostawiając na niej brzydki ślad po czerwonej farbie. Spojrzałam z niedowierzaniem w tamto miejsce, w ostatniej chwili przypominając sobie o sztuczkach bożka, nim ochrypły śmiech rozniósł się po pokoju. - Zaczynam się zastanawiać, czy naprawdę jesteś wspólniczką tamtej bandy fałszywych herosów, do której należy nędznik podający się za mojego brata - prychnął, podchodząc do drzwi tylko po to, by wyjść nie rzucając na mnie nawet okiem. Nie zamknął drzwi, rzucił jeszcze tylko na odchodnym, że niedługo mam spodziewać się posiłku.
Nie wiedziałam, co zrobić w obecnej sytuacji. Wyjść i narazić się na jego gniew, zwiedzając dom, w którym mnie przetrzymywał od nieznanego mi okresu czasu, czy zostać w pokoju i zastanowić się nad tym, co robić dalej?
Zdecydowałam, że druga opcja będzie właściwsza i nie przysporzy mi tylu problemów. Usiadłam więc znów na łóżku, uprzednio sprawdzając na wszystkie mi znane sposoby, czy przypadkiem nie można otworzyć okna, czy chociażby rozbić go, żeby uciec z tego więzienia. Na magię niestety nie znałam sposobu. W dalszym ciągu nie miałam pojęcia, czy wizja lochów, w których rozegrała się potworna scena, była snem, iluzją Lokiego, czy tylko wymysłem mojej wybujałej wyobraźni.
Zaraz po zajęciu miejsca na miękkim materacu sprawdziłam więc swój bok, faktycznie zauważając na nim zaczerwienienie po zagojonej ranie. Musiałam przebywać w tamtym miejscu naprawdę długo, albo to asgardzki bóg użył swej magii do wyleczenia mnie. Tylko dlaczego? I co się stało z moją mocą? Wiedziałam, że dane mi będzie dowiedzieć się o tym już niedługo.
Jak przypuszczałam,  potrzeba było kilku krótkich godzin, w trakcie których zdążyłam stwierdzić, że nie ma dla mnie ratunku, by w drzwiach pokoju niespodziewanie zjawił się brunet w zielonym kostiumie.
Bez słowa ruszyłam za nim, zastanawiając się nad drogą ucieczki. Gdy znaleźliśmy się w kuchni, dostrzegłam starszą kobietę, która z upiętymi w koka szarymi włosami, różowym fartuszkiem i nieobecnym spojrzeniem gotowała coś, mieszając łyżką w garnku. Podeszłam do niej i dotknęłam lekko jej dłoni, ale nie zareagowała. W jej oczach była taka pustka, że odsunęłam się szybko.
- Co jej zrobiłeś?! - Pisk wydobył się z mojego gardła, gdy wystraszona cofałam się z dala od nieobecnej babci, błagając w duchu o koniec tego koszmaru. Loki tylko skrzywił się lekko, po czym podchodząc do stołu machnął na mnie ręką.
- Sprawiłem, że jest mi posłuszna. - Lekkość, z jaką to stwierdził, sprawiła, że cała się zagotowałam.
- Odbierając jej wolną wolę?! Najpierw uciekasz z więzienia, później wracasz na Ziemię, porywasz mnie, a teraz wyżywasz się na biednej staruszce?! Gdzie w tobie jakieś uczucia?!
- Nie. Tym. Tonem. - Bóg usiadł powoli, odgarniając do tyłu czarne włosy. Gdyby nie lekko zaciśnięta szczęka, nie wiedziałabym, że jest zdenerwowany. W tamtym momencie nie myślałam jednak racjonalnie i zamiast troszczyć się o moje zdrowie, ba!, życie, postanowiłam się trochę posprzeczać z asgardzkim bogiem. Zabawne.
- To ty uważaj, jakiego tonu używasz! Myślisz, że się ciebie boję?! Dobrze wiem, że jestem ci potrzebna tylko po to, żebyś zdobył Tesseract! Zrobiłeś ze mnie zakładniczkę... Bawisz się iluzjami, mieszasz ludziom w głowach, robisz paskudne rzeczy i do tej pory nie przywaliłam ci tylko dlatego, że mnie uleczyłeś... - nie myślałam, wypowiadając te słowa. Wylewałam swoje żale, mając już dość tego całego zamieszania, obecności kłamcy i braku znaku życia od Avengersów, którzy przecież powinni mi pomóc i wyciągnąć mnie z tej dziury...
Loki nie odzywał się, podczas gdy starsza pani podała nam dwa talerze z gorącą zupą. Patrzyła na Laufeysona, jakby oczekując znaku, czy przyzwolenia. Gdy ten nic nie zrobił, zdenerwowałam się.
- Każ jej zjeść - powiedziałam, ściskając łyżkę i z mordem w oczach patrząc na kłamcę. Ten tylko zmierzył mnie spojrzeniem, po czym machnął na kobietę ręką. Gdy staruszka wyszła z pomieszczenia, wydałam z siebie jęk niedowierzania, wstając od stołu i zostawiając nieruszone danie.- Jesteś potworem. - Z tymi słowami zostawiłam jednego z najgroźniejszych przestępców, po czym udałam się do swojego pokoju, gdyż w głowie zaświtała mi pewna myśl. Gdy weszłam do pomieszczenia, natychmiast zamknęłam drzwi i zaryglowałam je szafką, która stała przy wejściu. Wiedziałam, że jeśli Loki zechce wejść do tej sypialni, dostanie się do niej i tak, chciałam jednak utrudnić mu to zadanie. Szybko zasłoniłam firanki, po czym sięgnęłam do mojego ucha, dotykając palcami małego kolczyka. Odetchnęłam z ulgą. Z tyłu małżowiny wyczułam guzik, który delikatnie nacisnęłam. Cichy syk dobywający się z urządzenia sprawił, że odzyskałam nadzieję na uwolnienie się z opresji.
- Halo? Natasha? - Wsłuchiwałam się w ciszę, przygryzając wargę, podczas gdy smutek zalewał mnie coraz bardziej, aż wreszcie z kolczyka wydobył się głos agentki Romanoff.
- Choll?
- Tak, to ja.
- Gdzie jesteś?
- Nie mam pojęcia. Zabrał mnie do domku jakiejś staruszki i zabezpieczył wyjścia magią... - Mówiłam szybko, rozglądając się po pokoju, starając się jednocześnie pamiętać o przyciszeniu głosu.
-  Za dokładnie sto czterdzieści sekund masz się odezwać. - Tymi słowami zakończyła połączenie, zostawiając mnie znów samą z gęstą ciszą, którą przerwało burczenie mojego brzucha. Liczyłam sekundy, jednocześnie uspokajając oddech. Wiedziałam, że teraz Tasha kontaktuje się z Nickiem i ustalają wspólnie plan działania. Po około dwóch minutach nacisnęłam guzik, znów rozpoczynając połączenie.
- Słuchaj uważnie, bo nie powtórzę. - Usłyszałam głos jednookiego, który przerywał ciszę dookoła mnie. - Masz się dowiedzieć, co on planuje. Jego cele, słabości, wszystko. Nie jest odporny na twoją moc, bądź więc uważna. Zostajesz szpiegiem, raporty składasz raz na trzy dni. Zabraniam ci kontaktować się z innymi. Znajdziemy was. Zrozumiano? - przetworzyłam informacje w głowie, odgarniając włosy z czoła.
- Tak, oczywiście.
- Powodzenia, Choll. - znów zapadło milczenie, które miało się ciągnąć jeszcze długi czas. Nie mogłam uwierzyć, że nikt nie spytał o moje zdrowie. Może nie wiedzieli o tym, że jestem, a właściwie byłam ranna?
Burczenie mojego brzucha znów przywołało mnie na ziemię. Postanowiłam nie ryzykować i zostawić kolczyk na jego stałym miejscu, gdzie zawsze mogłabym mieć go na oku. W końcu była to jedyna rzecz, umożliwiająca mi komunikację z resztą świata. Żołądek domagał się jedzenia, a ja świętego spokoju, ale wiedziałam, że w jednym domu z tym potworem to nie będzie możliwe. Usunęłam więc szafę z drogi i postanowiłam rozejrzeć się za jakąś łazienką. Chętnie bym coś zjadła, ale byłam oficjalnie obrażona na Lokiego.

13 komentarzy:

  1. Nie wiem czy tylko mi to brzmi erotycznie xd czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku :O Ale się dzieje :) Jestem pod wrażeniem, podoba mi się coraz bardziej. Mi również zalatuje tu trochę erotyzmem :P Dodaj szybko kolejną część ;)

    Pozdrawia Anka
    http://ania9716.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Uu.. Uwielbiam takiego Lokiego ... :-). Podoba mi się jak go przedstawiałaś... Rozdział świetny, wciąż zachwycam się Twoim pismem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego na najfajniejsze blogi trafiam po iluś rozdziałach ;-;
    Niesamowite opowiadanie, osobiście podziwiam ludzi, którzy potrafią pisać w pierwszej osobie, ja próbowałam i nic sensownego z tego nie wychodziło xD
    Bardzo dobrze piszesz, jestem pod wrażeniem. Dodaje bloga do obserwowanych i czekam na dalszy rozwój wydarzeń :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah ten zły Loki <3, takiego go kochamy, cóż poradzić :). Oczywiście w T.A.R.C.Z.Y. przejeli się tylko tym, że mogą tą sytuację wykorzystać, żadnych wskazówek co do ucieczki no bo po co? Masakra, to takie typowe. Już chyba wolę tą niewolę u Lokiego xD.

    Pozdrawiam,
    Ev

    OdpowiedzUsuń
  6. Loki ! :)
    Świetny rozdział :))
    Przepraszam za moją długą nie obecność :)
    ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną notkę :)
    Zapraszam do mnie na rozdział VI
    czarnystroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Postać Lokiego genialna, fajnie to wymyśliłaś naprawdę mi sie podoba. Żałuję, że nie czytałam od pierwszego rozdziału, ale w wolnej chwili nadrobię zaległości. Zapraszam również do siebie
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko jakie zajebiste opowiadanie :O
    Kurde jak Ty świetnie piszesz, będę wpadał wcześniej :D
    Jestem ciekawy co będzie dalej :)

    mlwdragon.blogspot.com
    darykhyrezis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedno słowo: Loki.

    Wow! Takiego Kłamce kocham! Zresztą KOCHAM GO CAŁEGO!

    Ey, a może jestem świr, ale chciałabym być "jego zakładniczką", no bo co, przebywać w jednym domu, a może nawet czasem pomieszczeniu z Lokim! <3 <3 <3

    LOKI TU ES MI AMOR!

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że trafiam na tego bloga po tak dłuuuuugim czasie, ale nie mogę się oprzeć i napisać Ci jak strasznie podobają mi sie twoje opowiadania. A Loki.... Czysta zarąbistość. Kocham xD
    (Ja też chce być zakładniczką Lokiego cx)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawód roku, że moc Nancy nie działa na Lokiego. Spodziewałam się takich pięknych akcji, a tu nic ;)
    Loki jest bardzo fajny. Bardzo jak na początku Avengersów. Ma moją pieczątkę aprobaty.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak widzisz trafiłam tu dosyć późno kiedy fanfic jest już daleko do przodu. Jednak chciałam się podzielić swoim spostrzeżeniem.
    Choć opowiadanie czyta się mega lekko i bardzo wciąga, to mam jedno zastrzeżenie. Loki w twojej wersji nie jest za bardzo Lokim. Chodzi mi o to, że nie bez powodu nazywają go bogiem kłamstw, psot, ale też często "srebrnym językiem". W postaci Lokiego bardzo urzekło mnie to, że potrafił się dosłownie wygadać ze wszystkiego i to jak pięknie operował językiem (był przecież oczytany). W twojej wersji Loki ogranicza się do "wstań", "chodź". Rozumiem zamierzenie: miał być niemiły. Sęk w tym, że według mnie on był niemiły nie w taki sposób. Nie wiem czy mnie rozumiesz, brakuje mi po prostu tego jego typowego języka i mądrego gadania.
    Nie wiem czy to dlatego, że to dopiero 4 rozdział. Być może coś jeszcze się z tego rozwinie, może jakoś lepiej poznam tę twoją wersję i mi się spodoba. Dam jeszcze znać, być może kiedyś to zobaczysz. Pozdro :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze- motywują mnie do dalszej pracy! <3