sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział VII

Przepraszam za ten czas, ale naprawdę trudno go ostatnio znaleźć. Siedzę właśnie w hotelu, z tabletem na kolanach i staram się napisać coś porządnego. Niestety walczę z autokorektą, rozdział może być więc pełen błędów. Sprawdzę go, jak w końcu na spokojnie usiądę w domku przy komputerze. Dziękuję wszystkim za komentarze i pozdrawiam gorąco stałych i nowych czytelników, którzy ogrzewają moje serduszko. :*
EDIT: Włączam moderowanie komentarzy, by móc odpowiedzieć na każde Wasze pytanie. :)

ROZDZIAŁ VII

- Wiesz, gdzie jest Tesserakt? - zapytał niskim głosem, brzmiąc naprawdę groźnie. Miałam ochotę uciec stamtąd z krzykiem. - Nie. Ale oni wiedzą.

Laufeyson  zmrużył oczy, odwracając twarz w moją stronę. Wolałam patrzeć na jego profil, kiedy nie śledził mnie tym zabójczym spojrzeniem zielonych tęczówek. Przełknęłam ciężko ślinę, starając się nie odwracać wzroku. Musiałam być silna chociaż przez chwilę, żeby uwierzył w szczerość moich słów.
- Skąd wiesz, że zależy mi na tym pudełku? - zapytał z kpiną, przybierając luźną postawę. Dopiero wtedy zauważyłam, że wcześniej dziwnie spinał ramiona, jakby obawiał się, że odkryję jego sekret. To tylko umocniło mnie w przekonaniu, że Tesserakt jest czymś, po co przybył na naszą planetę. Oparłam się o ścianę, przybierając podobną postawę do Lokiego. Skrzyżowałam ramiona i uniosłam podbródek do góry. Kompletnie zapomniałam o wcześniejszym przerażeniu.
- Jeśli go nie chcesz, możesz puścić mnie wolno. Nastawię Avengersów przeciwko tobie i już nigdy nie dadzą ci tego, po co przyszedłeś. - uśmiechnęłam się delikatnie, gdy kącik jego ust drgnął. Laufeyson patrzył na mnie w skupieniu przez długie chwile, zapewne zbierając myśli. Byłam wtedy tak pewna swego!
Nagle brunet poruszył się, szarpiąc za klamkę i otwierając drzwi. Gdy zniknął w pokoju wiedziałam, że w jakiś sposób udało mi się osiągnąć cel.
Musiałam jak najszybciej wydostać się z tej pułapki. Siedzenie w nieznanym mi miejscu powodowało, że wariowałam. Z każdą chwilą mniej bałam się boga kłamstw. Był bardzo tajemniczy i potrafił zajść za skórę, ale poza próbą zabicia mnie nie zrobił nic złego. Nie zmieniało to faktu, że jego wielka moc mogła wyrządzić wiele szkód światu, na którym mi zależało. Trudny charakter boga oraz jego żądza zemsty wzbudzały we mnie strach. Wiedziałam gdzieś w głębi duszy, że powinnam bać się Lokiego, ponieważ tylko strach stanowi przeszkodę stojącą na drodze do mojego poddania się mu. Nie chciałam spełniać jego rozkazów za nic w świecie. Wolna wola jeszcze nigdy nie została mi odebrana dzięki chroniącej mnie przed mocami innych siły. Nie działała ona jednak na Laufeysona, z czego zdecydowanie nie byłam zadowolona.

***

Przebudziłam się, czując ruch gdzieś w pobliżu mojej głowy. Poruszyłam powiekami, starając się wyostrzyć widziany przeze mnie obraz. Ramieniem podparłam głowę, chcąc unieść się nieco znad posłania. W jednej chwili zaprzestałam jakichkolwiek czynności, nieruchomiejąc i tracąc oddech.
Patrzyłam z przerażeniem w zielone tęczówki. Jak on się tu dostał?! Nie mogłam poruszyć żadną częścią ciała, gdy nachylał się nade mną z krzywym uśmieszkiem, zaczynającym się gdzieś przy jego ustach i kończącym się w kącikach oczu boga.
- Co ty robisz? - wykrztusiłam tylko, czując jak bardzo ściśnięte było moje gardło. Napięte mięśnie zaczynały mnie boleć, gdy trwając w bezruchu, przypomniałam sobie o nabrania oddechu. Życiodajny tlen orzeźwił mnie nieco, dzięki czemu miałam siłę odsunąć się od niespodziewanego gościa. Podsunęłam się pod ścianę w jednej chwili, odpychając się od materaca przy pomocy nóg.
Kłamca patrzył na mnie z jeszcze większym zadowoleniem, po czym w milczeniu zaczął przybliżać się w mroku. Krzyknęłam, gdy dotknął dłonią mojej kostki, zimnymi palcami obejmując łydkę. - Puść mnie! - głos podskoczył mi o oktawę, gdy próbowałam strącić lodowatą dłoń Asgardczyka z mojego ciała. Mina Lokiego w jednej chwili zmieniła się z rozbawionej w poważną i nieodgadnioną, tworząc niemożliwą do odczytania maskę. Zdążyłam tylko pisnąć ciche "proszę", nim dotyk stanowczych palców bruneta zmienił się powoli w delikatne muśnięcie miękkiej skóry, po czym całkowicie znikł. Jeszcze przez chwilę szaleńczo biło mi serce, gdy starałam uspokoić swoje myśli związane z jego zachowaniem.
- Chciałem porozmawiać. - otworzyłam szerzej usta, sięgając po okulary. Gdy założyłam je, zmarszczyłam brwi, patrząc na boga z większą pewnością.
- O? - prychnął tylko, zaczesując włosy do tyłu. Dopiero zauważyłam, że są jeszcze wilgotne.
- Dobrze wiesz, o czym, Midgardko. - prychnął z irytacją, wiercąc się na posłaniu.
- Czyżbyś się denerwował? - zaśmiałam się.
- Uważaj na słowa -ostrzegł ostro. Zamilkłam, krzywiąc się nieco.

***

Nadszedł upragniony dzień. Nie mogłam ustać na miejscu, pragnąc jak najszybciej zobaczyć przyjaciół. Jak dobrym musiałam być kłamcą, żeby nabrać Boga oszustw? Musiał być pewny mojej chęci zdrady bliskich, skoro zaufał mi na tyle, by wziąć udział w planie, który miałam nieprzyjemność przedstawiać mu pół nocy. Ziewnęłam cicho, poprawiając związane w kitkę włosy. Jak zwykle wypadło z niej parę samotnych kosmyków, które smętnie zwisały dookoła mojej twarzy. Udałam się do przedsionka, w którym miałam czekać na asgardczyka. Stanęłam obok szafki na buty, po czym z tęsknotą spojrzałam na drzwi, które od tylu dni były dla mnie kratami więzienia stworzonego przez Lokiego.
 - Bu. - jak na zawołanie pojawił się za moimi plecami.
Drgnęłam lekko, wywołując u niego niezbyt ciepły śmiech. Nie odwracałam się w stronę bruneta, gdyż bałam się spojrzeć w jego oczy. W moich z pewnością mieściło się tyle szczęścia, że zielonooki mógłby zacząć coś podejrzewać. Nie powiedział nic. Nie ostrzegł mnie nawet o tym, co miało się zaraz stać.
 Po prostu chwycił moje ramię swoimi zimnymi, delikatnymi dłońmi o długich, chudych palcach i już nas nie było.

 ***

 Ciemność zniknęła i natychmiast zastąpiły ją odgłosy walki. Uchyliłam powieki, krztusząc się dymem, który zapewne służył zamaskowaniu obecności Avengersów. Gdzieś obok mojej głowy przeleciała strzała. Naprawdę blisko. Gdy w końcu zdążyłam odzyskać zdolność myślenia, poczułam ramię Laufeysona oplecione wokół mojej talii. Drugą ręką trzymał swoje szatańskie berło, z którego co chwilę wylatywały zielone pociski. Wybuch gdzieś za nami ocucił mnie jeszcze bardziej. Moja rodzinka musiała być naprawdę szybka, skoro zdążyła "przywitać" Lokiego z takim rozmachem. Według planu powinnam chociaż udawać, że próbuję walczyć z bogiem. Tak więc czym prędzej zaczęłam wyrywać mu się, starając się robić to w sposób dobrze zauważalny.
 - Choll! - głos Tashy poniósł się po pustej ulicy, znikając między uszkodzonymi już budynkami. Mgła wciąż zasłaniała mi widoczność, podziwiałam więc Laufeysona, który w takich warunkach trafiał moich przyjaciół swoimi pociskami. 
 - Tutaj! - odkrzyknęłam, serwując brunetowi cios z łokcia. Ten szarpnął mnie tylko mocniej, posyłając w moją stronę karcące spojrzenie. Czyżbym zrobiła to zbyt mocno? Jakoś nie czułam się z tego powodu gorzej.
 Zauważyłam, że zielone strumienie energii coraz rzadziej wydobywały się z laski mojego partnera. Wcielał w życie drugi etap naszego iście szatańskiego planu. Dotknęłam ręką jego piersi, czując pod nią mocne bicie serca. Klatka Lokiego szybko unosiła się w górę i w dół, poruszając się z moją dłonią w równym tempie. Kontakt z bogiem był potrzebny, by później przekonać Avengersów, że jednak potrafię ograniczyć wrodzone moce przestępcy. Nie podobała mi się idea dotykania tego naprawdę niebezpiecznego, nieprzewidywalnego mężczyzny. 
Laufeyson prychnął z wyższością, zupełnie  jakby czytał w moich myślach. 
A może właśnie to robił? Skupiłam się na swoim zadaniu, chcąc przestać zastanawiać się nad zachowaniem kosmity. Zrobiłam to w idealnym momencie, ponieważ sekundę później atak ze strony zielonookiego całkowicie ustał i Natasha miała w końcu szansę zbliżyć się do mnie. Widziałam jej zaciśnięte w cienką linię usta, gdy skradała się w naszą stronę z wyciągniętym przed siebie pistoletem. 
Poruszała się jak skradający się kot, zgrabnie stawiając kolejne kroki. Nie odrywała wzroku od mojego prześladowcy, mierząc go uważnym spojrzeniem. Brunet natomiast upuścił swoją broń, która z brzdękiem upadła na popękany asfalt. Z unoszącego się dookoła kurzu zaczęli wynurzać się pozostali Avengersi. Przywitałam Rogersa uśmiechem ulgi, otrzymując od niego szerszy okaz radości. Gdzieś z prawej strony błysnął metal kuszy Clinta, był to jedyny sygnał jego obecności. 
Odwróciłam wzrok w stronę agentki, która stała już całkiem blisko nas.
-Poddaj się, Laufeyson, już nigdzie nam nie uciekniesz. - powiedziała pewnym siebie głosem, mnie nawet nie zaszczycając spojrzeniem. 
Wiedziałam, że teraz Loki zrobi coś, co przekona moich przyjaciół do tego, że dla niego walka się jeszcze nie skończyła. Nie spodziewałem się jednak, że sytuacja z przed niecałego miesiąca się powtórzy i znów poczuję na swojej szyi chłód metalu. Westchnęłam tylko, starając się udawać przerażenie. Dlaczego ten głupiec używał tej samej sztuczki? 
- Lepiej ją zostaw. -Kapitan Ameryka jeszcze nigdy nie brzmiał tak poważnie. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, dopiero zauważając głębokie zmarszczki na jego zmarszczknym czole. Dokładniej przyjrzałam się jego twarzy, dostrzegając podkrążone oczy i oznaki wielu nieprzespanych nocy na jego młodej twarzy. Poczułam wyrzuty sumienia.
Kiedy on się martwił, ja knułam przeciwko nim z jednym z największych wrogów T.A.R.C.Z.Y. ...
Potrząsnęłam głową, przypominając sobie, że tak naprawdę chciałam jedynie pomóc przyjaciołom w schwytaniu Lokiego. 
Pogrążona w rozmyślaniach nawet nie zauważyłam, kiedy oddzielone mnie od Boga kłamstw, który stał obecnie kilka metrów dalej, zakuwany w kajdany przez pracowników Furry'ego. 
Nick zjawił się jak na zawołanie, łypiąc na mnie swoim okiem. 
-Dobrze widzieć cię całą, Choll. - rzucił, po chwili kierując się do opancerzonego pojazdu przygotowanego zapewne do przewozu pozaziemskiego więźnia. Patrzyłam, jak więżący mnie jeszcze kilka godzin wcześniej Laufeyson, sam staje się więźniem. Nie wyglądał na zadowolonego z tego, że odwróciłam się przeciwko niemu, dzięki oszustwu oddając go w ręce jego wrogów. Loki rzucił mi ostatnie spojrzenie, nim zniknął za ciężkimi drzwiami furgonetki. 
Odwróciłam się w stronę trójki moich przyjaciół. Poczułam natychmiast ramiona, w których objęciach tak dawno się nie znajdowałam. Rogers przywitał mnie najczulej, podczas gdy Romanoff i Barton stali grzecznie obok. 
-Wreszcie wrócisz do domu. -usłyszałam głos Kapitana Ameryki, który otaczał mnie opiekuńczo ramieniem. Pokiwałam nieprzytomnie głową, ciesząc się, że sprawa Lokiego zostaje daleko za mną. 

18 komentarzy:

  1. Ostry, arogancki Loki - cudowny obraz, rozpływam się jak o nim czytam. aaahhh... xD Tworzenie go idzie C świetnie, a ja zawsze fruwam gdzieś w chmurach podczas Twoich rozdziałów. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy. Już jestem ciekawa, co dalej będzie z Lokim. Nie sądzę by jego sprawa została daleko za bohaterką, hehe :P.
    Pozdrawiam, życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laufeyson to całkiem sprytny facet, także może się okazać, że wywinie coś ciekawego.
      Kto wie- może taki obrót wydarzeń pomógł mu w jego wielkim planie? Hehe...
      Dziękuję prześlicznie, również pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Loki złapany. Katastrofa narodowa XD
    Zawsze się śmieję, gdy w opowiadaniach ktoś straszy kogoś na "Bu", ale gdy wyobrażam sobie tak straszącego Lokiego... To wygląda tak zabawnie XD
    Jestem ciekawa co masz zamiar dalej zrobić. Czy, albo raczej jak, Loki ucieknie? Jak dalej splączesz ich losy?
    Piszesz świetnie, rozdział był lekki, przyjemny... zabawy XD
    Życzę dużo weny.
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam ten rozdział w strasznym pośpiechu, myśląc raczej nad akcją a nie nad treścią. Zapewne dlatego Loki ją tak postraszył. :) Jak tak teraz nad tym myślę, to faktycznie zabawnie wygląda. ;)
      Dziękuję ślicznie, pozdrawiam gorąco. :3

      Usuń
  3. ,,Zauważyłam, że zielone strumienie energii coraz rzadziej wydobywały się z laski mojego partnera." Ohohho, nie powinnam się śmiać, ale się śmieję |D
    Wreszcie dodałaś rozdział, a już zaczęłam się niepokoić. I to jaki rozdział! Cudowny, wspaniały.
    Loki i nasza główna bohaterka tak knują, no ciekawe co z tego wyniknie. Na razie nieźle im idzie ta współpraca, zobaczymy co dalej.
    Nadal jestem zachwycona główną bohaterką, jest taka prawdziwa :D Opiera się Lokiemu, ale nie ma wyjścia, musi z nim współpracować. Te jej przemyslenia, sa naprawdę zabawne i takie szczere :)
    Scena w nocy, kurczę, to było świetne, jak Loki tak nagle się pojawił, a Nancy była taka przerażona. Dwuznaczne było, jak chwycił ją za kostkę, już się zaczęłam zastanawiać, co też on wyprawia... xD
    Nie będę się rozpisywać na temat opisów, bo jak zawsze są świetne, błędów również nie zauważyłam. Może i ten rozdział nie obfitował w akcję, ale i tak jestem oczarowana. Tak świetnie opisujesz sceny Nancy i Lokiego, brawo!
    Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na następny rozdział. Mam nadzieję, że szybko go napiszesz i wstawisz :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    P.S Jak masz ochotę i czas: http://loveisdrowninginadeepwell.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za taki piękny komentarz :)
      Brzuszek mnie aż przestał boleć. Nan miała właśnie taka być- ludzka i krucha, za to Loki to twardy facet z kilkoma słabościami. Akcja rozwinie się w następnym rozdziale.
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję. :3

      Usuń
  4. Z każdym rozdziałem co raz bardziej zakochuję się w Lokim..jejku koleś jest genialny hahaha Kocham twoje opisy i dialogi..;) czekam na kolejny; p

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię Twoje bardzo fajne opisy :) jak i również Twoje opowiadanie :)
    Robi się coraz bardziej interesująco :)
    Loki jest zajebistym kolesiem :D

    darykhyrezis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to bardzo miło, że tak sądzisz :)
      Pozdrawiam :3

      Usuń
  6. No w końcu rozdział ;) Jako że doceniam ludzi który są u mnie odwdzięczam się tym samym ^^ świetny rozdział naprawdę aż miło sobie tek usiąść z lekturką ;D Chyba zacznę wracać do Lokiego dzięki tobie i paru inna delikwentom
    Pozdrawiam Lupin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Loki to naprawdę świetna postać sama w sobie i naprawdę miło mi się ją opisuje, także polecam wrócenie do niej ;)
      Również pozdrawiam :D

      Usuń
  7. Hmmm....knucie przeciw Lokiemu na pewno obróci się przeciwko głównej bohaterce i tak jestem ciekawa, co tam takiego się wydarzy...bo w końcu chyba nie będzie to wyglądać tak gładko...ano...wyłącz sobie na tablecie autokorektę i będzie dobrze


    pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie trochę się pokomplikuje wszystko ;)
      Pozdrawiam również

      Usuń
  8. Trafiłam tu niedawno, ale zdążyłam już się trochę rozejrzeć i powiem ci, że to jest naprawdę fajne. Aż przyjemnie siedzieć i czytać to wszystko, podoba mi się jak piszesz.
    No i co więcej mam powiedzieć? Robi się ciekawie.
    :D

    http://me--and--my--stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję pięknie, niebawem kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja sądzę że Loki i tak się z tego wywinie, to w końcu Loki!

    I znowu: Chciałabym by mnie tak trzymał <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z każdym twoim komentarzem dotyczącym Lokiego X'DDD

      Usuń

Dziękuję za Wasze komentarze- motywują mnie do dalszej pracy! <3